27 września 2006

Diogenes z Pisu

Cynicy przewracają się w grobach!

Oto gdzieś za górami, za lasami, z dala od szkół filozoficznych starożytnej Grecji, znalazła się grupa ludzi znacznie bardziej od nich cyniczna. Uczeń przerósł mistrza.

Nigdzie indziej tylko w Polsce, po latach, odnaleziono zbiorowisko helleńskich uczniaków, olewające powszechnie przyjmowane prawa, wartości i autorytety.

Diogenes z Synopy oraz Antystenes z Aten padliby na serce, gdyby dziś słuchali jak pis próbuje wmówić ludziom, że nic się nie stało, że taśmy Begerowej to fotomontaż, że to tylko lekki błysk w spodeczku z wodą.

Napisałem, że uczeń przerósł mistrza!? To głupie było. Cynicy uważali ponoć, że najważniejszą cnotą jest pełne panowanie nad sobą. Ich ideałem był mędrzec kierujący się tylko rozumem. Polska wersja cyników zwyczajnie nie ma rozumu, żeby zapanować nad sobą.

26 września 2006


















Łomnica, Tatry słowackie, o ile dobrze pamietam...

Ja wysiadam


Czy państwo nie mają już dość zaskakiwania przez życie? Bo ja serdecznie. Całe szczęście to nie jest pamiętnik, mogę ograniczyć się do spraw dalszych mojemu sercu. Jak na przykład robienie z diabła aniola i nagłe odbieranie mu prawa do skrzydeł. Tylko dlatego, że zbyt niezależny jest w swoim lataniu.


Pisowi wydaje się, że każdy z jego partnerów (także wśród obywateli) musi działać jak szybowiec na początku swojej drogi, czyli dać się prowadzić na linie. A wiadomo, że każdy z pilotów tylko czeka na moment, w którym może pociągnąć za spust i zdać się jedynie na wiatr.

Nigdy nie podejrzewałem, że może mi być żal Andrzeja Leppera. Jednak w kontekście, w który wpisali go bracia Kaczyńscy trzeba nie być człowiekiem, żeby się nad Andrzejem nie litować. On, jak mówi Kazimierz Kutz, skutecznie przeprowadził się z obory na salony i w aktualnym zestawieniu był prawie jak mąż stanu. I, choć wiemy, że prawie robi wielką różnicę, na tle reszty „salonowców“ wypadał całkiem nieźle. Nawet jeśli sam na to nie wpadł, pamiętajmy, że jako jedyny w rządzie ujął się za dyplomatami kiedy Macierewicz skracał swoje myśli.

Zresztą, nieważne. Nie chcę rehabilitować Leppera, bo na to nie zasłużył. Podobnie jak dożywotnio zostanie premierem, tak na zawsze będzie dla mnie prostakiem. Problem polega na tym, że od początku jego politycznej kariery słowa: cham, prostak i warchoł nabrały zupełnie nowego znaczenia. Cały świat, a więc także ten polityczny, przewartościował się. Mówiąc wprost: stanął na głowie.

Znów zmuszony jestem abstrahować od życia i odnieść powyższe zdanie do polityki. Ale to nawet bezpieczniej. Zwyczajnie chodzi o to, że ludzie, którzy omotali schlebiającą im większość, pogubili się. Z łajna są w stanie zrobić złoto (w warstwie werbalnej), z kryminalisty - człowieka krystalicznie uczciwego, z oszusta – spowiednika.

Premier tego kraju apelował niedawno znad kaczej maskotki, żeby dobrzy ludzie mu pomogli. Sorry, szefie oraz reszto obywateli, na mnie proszę nie liczyć.

24 września 2006



Parking dla lodzi przed wysepka Sveti Stefan, Czarnogora. Mozna sie bylo do nich dostac prawie na piechote. Tylko przy najdalej zaparkowanych przydawaly sie podstawowe umiejetnosci plywackie. Potem wystarczyla chwila, zeby znalezc sie na Adriatyku.

19 września 2006

Węgierska szczerość

Szczerość może być zabójcza. Przekonują się o tym Węgrzy. Nie było tam na ulicach tak dużych demonstracji od upadku komunizmu. Dziwię się naiwności Węgrów. Przecież politycy kłamią z definicji, więc niesamowita szczerość premiera Gyurtsanya nie powinna ich aż tak oburzać. Ale z drugiej strony kiedy nagle na ulicach stolicy europejskiego kraju melduje się dziesięć tysięcy wkurzonych ludzi, trzeba sobie zadać pytanie co dokładnie ich tam wyprowadziło?

Radio nadało majową rozmowę szefa rządu z socjaldemokratami. „Kłamaliśmy przez ostatnie półtora roku. (...) Nie znajdziecie ani jednego znaczącego posunięcia rządu, z którego moglibyśmy być dumni" - mówił premier. "Kłamaliśmy rano i wieczorem. (...) Nie mieliśmy wyboru, ponieważ spieprzyliśmy gospodarkę, i to nie tylko trochę, ale bardzo" - tłumaczył premier partyjnym kolegom. Dzięki łgarstwom wygrał wybory, dzięki prawdzie pewnie przegra karierę.

Dla mnie Ferenc Gyurtsany to premier – marzenie. Lubię kiedy się mnie nie oszukuje. Ale Węgrów wyznanie o „spieprzonej” sprawie strasznie rozjuszyło. W starciach z policją było wielu rannych. Ludzie krzyczeli: zdrajca! Powiesić go! Spieprzyłeś więc odejdź! Węgierska rewolucja sprzed pół wieku też zaczęła się od demonstracji przed parlamentem.

Czytając relacje z Budapesztu przypomniałem sobie słowa Leszka Balcerowicza jeszcze zanim Zawisza molestował go słownie w taki sposób, jak ostatnio. „Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy rzeczywiście nie możemy nic zrobić, żeby powiedzieć tej władzy STOP?!“ – pytał retorycznie szef NBP.

I co? Gdyby ktoryś z Kaczyńskich (załóżmy) okazał się równie swoim chłopem jak premier Gyurtsany i przyznał, że od roku robi nas w bambuko, czyli kłamie, oszukuje, ośmiesza, obraża, intelektualnie gwałci, czy to wyprowadziłoby nas na ulicę? Czy, inaczej niż na Węgrzech, skoro nasza gospodarka ma się dobrze, będziemy dalej narzekać jedynie z winem w ręce przed telewizorem?

16 września 2006



Idzie jesien... w Kampinosie.

13 września 2006



Hvar, Chorwacja.

12 września 2006

Karuzela

Tłumacz ma szansę stać się najpopularniejszym zawodem w Polsce. I ja byłbym pierwszym w kolejce do przekwalifikowania, gdyby nie nazwisko pracodawcy: Kaczyński.

Nie wstydzę się, że mimo jako takiego wykształcenia mam ogromny kłopot ze zrozumieniem co panowie do mnie mówią. Myślę zarówno o treści, jak i dykcji Kaczyńskich. Jeszcze Jarosława czasem kumam, bo staram się czytać z ruchu warg, ale Lech maskuje się doskonale. Często odnoszę wrażenie jakby panom nie pozwalano dokończyć obiadu, wystawiano przed mikrofon i dlatego memłają resztki na naszych oczach.

Załóżmy, że w kraju zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego bełkotu, dramat zaczyna się za granicą. A od niedawna bracia sporo podróżują po świecie. Ponieważ przez ostatni rok wszystkich do siebie zrazili, teraz próbują odkręcać sprawę. Premier zapewnia w Brukseli, że nie jesteśmy homofobami, zaprasza gejów na wycieczki po Polsce i lekturę „specjalnego homoseksualnego nurtu“ w naszej literaturze, prezydent rusza do Izraela i mało nie przekonuje tam, że antysemicko brzmiący Giertych w istocie sam jest Żydem. Chcą dobrze, wychodzi jak zawsze.

Zgodnie z logiką tych wypowiedzi, mało brakuje, żeby prezydent z premierem zapewniali, że nie są bliźniakami, Giertych z Lepperem mówili o sobie liberał, a rząd chórem ogłosił Niemcom, że nie tylko nie zabierze praw mniejszości, ale wręcz odda cały Śląsk. Przecież to absurd.

Od roku w kraju koncentrujemy się na rozliczaniu przeszłości, żeby wyleczyć kompleksy nowej władzy, a na świecie udowadniamy, że nie jesteśmy wielbłądami. Słowem, mamy rok w plecy. Ci, którzy chcieliby iść do przodu, czują się jak na karuzeli: rzygać się chce, a nie można wysiąść.


09 września 2006



Zdaje sie, ze gdyby je rozchylic trafi sie na jesien.
Żadna inna pora roku nie jest tak zamyslona, strachliwa, przyciszona. W koncowce jesieni czuje sie zawsze jak ktos, komu dano tylko kilka chwil zycia. Nie wie w co wlozyc rece, za co sie zabrac, skoro za chwile go nie bedzie. Czlowiek tez powienien moc znikac wszystkim z oczu na dlugie miesiace. Do wiosny.

05 września 2006

Rynsztok na cmentarzu

Wróciłem z Powązek. Nie dlatego, żebym był zwolennikiem taplania się w narodowej martyrologii ale dlatego, że następuje zwyczajne przegięcie. Dotąd, kiedy rządzący panowie skupiali się na strzykaniu jadem i obrzucaniu gównem swoich wrogów na Wiejskiej albo w okolicy, było mi to mniej lub więcej obojętne. Ale kiedy rynsztok przenosi się na cmentarz, mówię chamom dość!

Groby Jacka Kuronia i pułkownika Kuklińskiego dzieli może pięć metrów. Ale dywan zniczy, które ludzie zapalili na grobie Kuronia dotyka tabliczki z informacją kim był Jack Strong (pseudonim pułkownika). Podobnie z koszami kwiatów. Biało-czerwono-żółty szpaler ciągnie się przez całe lata; od daty urodzin i śmierci Jacka Kuronia (3 marca 1934 – 17 czerwca 2004) do tych samych encyklopedycznych informacji o Ryszardzie Kuklińskim (13 czerwca 1930 – 11 lutego 2004). Byli prawie w tym samym wieku. Na różne sposoby chcieli dla swojego kraju tego samego – wolności. Zarówno jeden jak i drugi poczuli jak to jest być w ojczyźnie tak samo wielbionym, jak i poniżanym; przez takich intelektualnych gangsterów jak Giertych.

Człowiek, to brzmi dumnie… Problem współczesnej władzy, ale także problem nas wszystkich, jest taki, że w miejscu zdeptanych autorytetów nie pojawiają się nowe. Aktualni „rewolucjoniści“ zapomnieli, albo zwyczajnie nie pomyśleli o tym, że z autorytetem jest jak z drzewem: ściąć można w jednej chwili – rośnie latami.

Po prawej stronie za głową Jacka Kuronia stoi drewniany afisz: „Jacku, obiecujemy, że będziemy dbali o to, o co walczyłeś przez całe życie“. Podpisane: Monika z rodzicami. Obok inne słowa szacunku, od rodziny Wereszczyńskich. Podpisane: Kasia 34, Daniel 29, Ola 12 lat.

Na Powązkach pachnie już jesienią. Jeżeli nic nie powstrzyma koalicyjnego walca przed dalszym poniewieraniem bohaterami, pierwszego listopada będziemy mieli aż nadto miejsc na postawienie znicza.

03 września 2006



Jest do kupienia. Stoi w porcie w czarnogorskim Barze.
Dno jest oblepione malzami... mysle, ze Polakowi spuszcza z ceny.
Z uwagi na stan staku i sytuacje polityczna w kraju