11 lipca 2005

Czwartek.

Uciekam od hałasu, natrętnych handlarzy, ciasnego metra i dusznych autobusów. Podmiejską kolejką w kilkadziesiąt minut dojeżdżam do Ostii, 15 km na zachód od Wiecznego Miasta. To tu przed wiekami docierały statki ze zbożem i oliwą dla Rzymian. Miłe, ciche miasteczko. Można spacerować po długiej promenadzie wzdłuż plaży albo zobaczyć pozostałości po Ostii starożytnej. Siadam na plaży z butelką białego wina, truskawkami i otwieram "Lapidaria" Kapuścińskiego... *

* Ten tekst i niektóre zdjęcia ukazały się w dodatku "Turystyka" do Gazety Wyborczej (nr 26, 2-3 lipca 2005).