26 kwietnia 2005

Czas

Nie wiedziałem, że czas we współczesnym świecie jest aż tak drogi! Że za uronienie każdej sekundy trzeba płacić horrendalne kary. Bo nie umiem sobie inaczej wytłumaczyć dlaczego po takim wstrząsie, jakim była dla wielu śmierć Jana Pawła Drugiego, tak szybko powróciła błazeńska normalność. Jakby ludzie bali się finansowego upadku tuż po wydłużeniu o dzień lub dwa czasu dobroci, skupienia, rozwagi. Skończyło się w mig! Kto się ociąga - odpada, kto pędzi z nami - niech wsiada.

Podsłuchałem wczoraj rozmowę dwóch braci Wiktorów. Z bełkotu, w który zamieniała się powoli ich rozprawa wnoszę, że mieli przed swoimi wątłymi posturkami przynajmniej dwie odkorkowane butelki wina. - Marna ta rzeczywistość, do której pognał świat - zauważył pierwszy z Wiktorów. - Jak wiesz, ledwo mnie widać za kierownicą, śmiech wzbudzam na światłach, taksówkarze mnie obtrąbiają ale jeszcze dwa tygodnie temu na czerwonym mi się kłaniali, w windzie z uśmiechem przepuszczali i chleb świeży w sklepie zostawiali. Coż, skończyło się. - Rozumiem, bracie - zaczął Wiktor drugi. - Mnie też się lepiej żyło, mniej kolegów jątrzyło, więcej miłości w mieszkańcach było. No, ale również się skończyło. - Zdrowie, bracie, bo wchodzą.

Na telewizorze w domu Wiktorów spotkała się luźna informacja, z marną biesiadą, przemówili Orłoś z Richardson. - Wolę na nią patrzeć, niż jej słuchać - mówi drugi Wiktor. - Ale podglądam tę jej "Europę", bo jak mi, bracie, przyjdzie za chwilę objeżdżać kraj za krajem, to się wolę orientować jak przemawiać z pospolitym jajem. - Coś im nieskładnie to idzie, chyba miał prowadzić kto inny. Wypijmy za sondaże, bracie!

Stuknęły kieliszki, rączki Wiktorów powędrowały w górę, napój spłynął ich krótkimi krtańmi do wnętrza, rozgrzał do dalszej dyskusji. - Wiesz, dobrze, że cię na tej mszy biskup wymienił, że pochwalił za miejsce i ołtarz. Ledwie chwilę mówił, a jak ładnie wynik nam podbił - zauważył pierwszy Wiktor. - Tak, słyszałem, że to dzięki temu przyjdzie nam rządzić samemu. - No, no... nie zaklinaj. Ale gdyby tak prezydent z premierem do siebie per "bracie" mieli się zwracać!?

Telewizor wyświetlał coraz to nowe twarze, słychać było udawane żarciki, wymuszane pytania, odgrywane scenki. - Jakoś mało śmieszne to wszystko - ciągnął, coraz bardziej wstawiony, pierwszy z braci Wiktorów. - Może im wiatr porwał scenariusz? - Cicho, konkurenta mojego wzywają - przerwał drugi Wiktor. - Toż to reklama żelu do włosów, a nie prezydent. - Daj mu powiedzieć, może wreszcie się usłyszy. - Jak chcesz, braciszku, ja piję nasze zdrowie! Jeeeszcze Polska nie zgineełaa póki my żyjemy...

- I czego wrzeszczysz, bracie, nie słyszałem, co powiedział. - A co miał mówić, kiedy jego nowy Walter siedzi dwa krzesełka na lewo od niego? Pewnie pozdrowił siebie i sobie pogratulował. Zresztą, widzisz, że to już chyba jest koniec, bo na jednej scenie próbują łączyć wodę z ogniem. - O, skończyło się - posmutniał Wiktor drugi.

Całe szczęście, to był koniec.

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Tak,gala Wiktorów nudna była,ja wyłączyłem po około 20 minutach,bo dłużej już nie mogłem wytrzymać.Nudne żarty,odgrzewane niczym kotlet sprzed siedmiu tygodni no i ta biesiada...Ach,szkoda gadać,pozdrawiam panie Jarku,słuchacz Przemeqq

9:48 PM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

klaniam sie

11:11 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Miło mi:)

4:27 PM  

Prześlij komentarz

<< Home