04 października 2005

Poboczna kampania

Boże, ten znowu o polityce. Cóż poradzić, taką mamy jesień, że nawet na wysypiskach śmieci trwa kampania wyborcza. Choć w polskich warunkach te słowa są mocno naciągane, bo co to za kampania kiedy dwie prezydenckie maskotki zamiast z wyborcami rozmawiają przez kamery z konkurentami. Przecież Donald, choćby nie wiem jak się naprężał, nie przekona do siebie Lecha, i odwrotnie. To nas powinni uświadamiać. O swojej przewadze - jeśli jest, o racji - jeśli ją mają, o wizji - jeśli posiadają.

Plakaty i hasła zostawcie margarynom. Żeby was kupić potrzeba nam większej wiedzy niż daje reklamowy slogan. Nic nikomu po haśle: "Prezydent IV Rzeczypospolitej, Lech Kaczyński", bo wszyscy widzą czym się skończyła zabawa w premiera, nim jeszcze nastała ta nowa era. Namaszczono "pana nikt", z kanałów wyszli asystenci braci, powracają upiory z czasów przed Millerem. Ponoć to tylko uchylone drzwi do nowej Rzeczypospolitej, na "roścież" (cytuję za kandydatem PiS) ma je otworzyć dopiero prezydent Kaczyński. Próbka niezłych możliwości, jak na kilka dni od wyborów.

Na sterowanej przez Donalda Tuska Platformie mniej wesoło. Sejm oddany kupką głosów, w partii zdumienie, lament i niepozbieranie. Nie ma komu reagować na zaczepki pis-populistów i Polactwa pod szyldem Radia Maryja. Wyznawcy braci mnożą podszczypki, kopniaki, rozmazywanie błota. Odpowiedź z Gdańska nadchodzi marna. Skutek? Polacy pozwalają Kaczyńskiemu dogonić Tuska w sondażach. Słyszą więc nowe hasło: "Będziemy dumni z Polski". Jak tym razem zareagują? Boję się, że machną ręką. Będzie druga tura, a w niej obaj panowie łeb w łeb.

To "boję się" nie powinno brzmieć jak "Boże, zabierz Kaczyńskiego", raczej "daj nam kogoś trzeciego". Tylko, że na modlitwy chyba ciut za późno, a do sierpniowej pielgrzymki za daleko. Zostaje czekać na kolejne dni, szczególnie po pierwszej turze. Mam nadzieję, że kiedy dla wszystkich stanie się jasne, że albo wóz, albo przewóz zacznie się prawdziwa walka - na wszystko, a więc także naprawdę na prawdę.

Oto mój program "3 razy niech", od realizacji którego uzależniam udział w głosowaniu. Po pierwsze "niech" - niech ktoś zawsze denerwuje Tuska przed publiczną wypowiedzią, będzie konkretniej, szczerzej, prawdziwiej, żartobliwiej. Po drugie "niech" - niech się Kaczyński szybciej zbiera w sobie, bo nawet jeśli ma rację, nikt nie ma cierpliwości czekać do kropki. I po trzecie "niech" - niech obaj nie mówią do siebie per "przyjaciele z PiS lub PO", bo to pojęcie w polityce nieznane.

Na koniec życzę w tych dniach Szanownym Czytelnikom pojedynków dwóch mężczyzn, a nie laleczek sztabowców, którzy sami znudzeni swoim słownym rozmemłaniem albo nas do siebie przekonają, albo u nas ostatecznie przegrają.