22 sierpnia 2006

Proboszcz Kaczyński


Usłyszałem: "wakacje pomogły - przestali cię wkurzać, zaczynasz się z nich śmiać". To był komentarz do mojej reakcji na kolejną słowną masturbację wicepremiera Leppera. Panowie nie dają od siebie odpocząć. Ale po roku wymuszonego współżycia z nimi, chcąc nie chcąc, pianę na ustach zastępuje politowanie. Tyle się tego nazbierało, że najpopularniejszym zajęciem Polaków staje się satyra. Pamiętajmy jednak, że polskie prawo od amerykańskiego różni się tym, że polskie gwarantuje wolność wypowiedzi, a amerykańskie wolność po wypowiedzi.


Moja wakacyjna prasa była pisana cyrylicą, dlatego głównie przeglądałem zdjęcia. Teksty, które czytam teraz w rodzimych gazetach też są bardzo obrazowe. Wiktor Osiatyński, przyjaciel mistrza cynizmu Janusza Głowackiego, przypomina w "Wyborczej" swój esej sprzed lat o Machiavellim. To ten pan, który zakładał, że "człowiek jest ze swej natury zły" i trzeba go poprawić, bo sam sobie nie poradzi. Tak wyczyniają od roku z nami. Traktują jak niepełnosprawnych na ciele i duchu, których trzeba otoczyć specjalną opieką żeby nie zagrozili rewolucji. Osiatyński przypomina jak skończył Machiavelli - w opuszczeniu i zapomnieniu.

Nawet malarze zamiast o sztuce mowią współcześnie o polityce. Wilhelm Sasnal w "Wysokich obcasach" ocenia prezydenta Kaczyńskiego jako "prowincjonalnego proboszcza", "wstecznego patriotę", który "straszy (obywateli - jk) duchami i odprawia czary". Przyznają państwo, że ładnie namalowane.

Zaraz, gdzie ten humor, o którym było na wstępie? Gdyby, wzorem "srebrnych ust Trójki", przyznawać "złote kaftany bezpieczeństwa" pierwszą trójkę (przepraszam kolegów z Myśliwieckiej) widziałbym jak następuje. Miejsce pierwsze - prezydent Lech Kaczyński i jego lipcowe rozwolnienie, na miejscu drugim - Kazimierz Marcinkiewicz ze swoim grafomańskim blogiem, na miejscu trzecim - przyjemnie piersiasta Marzena Cieślik, miss, która wielbi panów z pis. Nagroda za dorobek życia również dla prezydenta - za historię z Irasiadem (a raczej Irą, która nie chciała usiąść, choć treser prosił).

"Pielgrzymowanie jest szalenie ciekawą formą modlitwy i refleksji nad swoim życiem", pisze blogger Marcinkiewicz. "Człowiek będąc w drodze (...) łatwiej zastanawia się nad drogą swojego życia. Nad tym dokąd zmierza, dlaczego i z kim (...)". Chciałbym zakończyć w klimacie tego Klasyka. Obecnie obywatelskie pielgrzymowanie w Polsce, rozważania nad sensem podróży w głąb swojego jestestwa, skutecznie utrudnia wciskany pątnikom na siłę kompas z demobilu. Módlmy się o jego nowoczesną wersję.