20 września 2005

Wybory: między dnami

Już mało gdzie słychać marsz żałobny po Włodzimierzu. Tylko mruczenie żubrów przypomina jego ostatnią drogę. Ale cmentarni muzycy znów się stroją. Niedługo ponownie będą musieli komuś zaintonować te smutne dźwięki. Przecież dwugłowi prezydenci przytrafiają się tylko w bajkach (chociaż...). Za to logopedzi oraz nauczyciele oracji wyszperali najlepsze przemówienia i prasują kolorowe garnitury. Zdaje się, że to ich czeka najwięcej pracy tej powyborczej jesieni.

Ktoś musi zapanować na literką "r" w drużynie PO, prawda? Z takim wypaczonym abecadłem Tusk, Rokita, Gronkiewicz-Waltz daleko nie zajdą, jak już dojdą do stanowisk. Ktoś powie, że to drobna ułomność i nie wolno się śmiać. Pewnie, jak słucham i patrzę to też bliżej mi do płaczu, ale w polityce konsekwencje zwykłej nieznajomości liter mogą mieć kolosalne znaczenie. Nawet dla bezpieczeństwa kraju. Załóżmy, że za jakiś czas dochodzi do spotkania Putin, Schroeder, Rokita. Tłumacz popełni sepuku, a zagraniczni goście wyjdą z gabinetu, zanim ktokolwiek zrozumie, że polskiemu premierowi chodzi o "kwestię rur".

Na wszelki wypadek świat powinien się też uczyć cierpliwości. Bo jak osieroceni przez gajowego Włodzimierza Polacy namaszczą braci Kaczyńskich, wysłuchać ich do końca będzie nie lada wyzwaniem. Dla nas już jest. Jarosław zbiera się w sobie jak stary parowóz, cedzi słowo za słowem, mamrocze, mlaska a do tego drewna na podesty przed mównicami zaczyna już brakować. Tak, to prawda, że jego wspólnik od pamiętnego zamachu na Księżyc, Lech, wypada jeszcze gorzej, ale on przecież marzy iść jeszcze wyżej!

Żałuję ale zapomniałem kto wygłosił w niby-autobiografii Janusza Głowackiego zdanie: "gdzie się chamie pchasz na Olimp". Pięknie się wstrzelił. W prezydenckiej kampanii mamy dziś wybór między rozlazłym, do bólu uprzejmym, zbyt delikatnym, nijakim Donaldem Tuskiem oraz zauroczonym sobą, nieumiejącym mówić, małym szeryfem Lechem Kaczyńskim.

Z jednej strony idealny kandydat widzów serialu "M jak miłość", z drugiej maskotka "Złotopolskich". Najprościej byłoby napisać jaki kraj, tacy kandydaci, ale przecież nie głosujemy codziennie, trzeba wymagać więcej!

Dziś naprawdę nie ma wyboru.

7 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

(Chociaż...)...chyba nam nie grozi dwujajowa hybryda?

10:25 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Panie Jarku, jest Pan swietny. Śmiem żądac publikacji Panskich notek w prasie!

1:25 AM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

taaak...jasne. Dzwonili z kilku tytulow, takze zagranicznych, ale dalismy sobie jeszcze troche czasu na dojrzewanie autora.klaniam sie

10:07 AM  
Anonymous Anonimowy said...

...bo rzecz nie w tym, by złapać króliczka, ale by go gonić.Wiem, znany banał, choć nie zawsze ta gonitwa jest taka przyjemna. Ale czasem człowiek nawet się nie zorientuje, że na tej gonitwie też coś zyskuje mimo, że pozornie wołałby już tego króliczka, cokolwiek on tam znaczy, ściskać w garści i ciągnąć za uszy.

2:17 PM  
Anonymous Anonimowy said...

A mówiąc już ostatni raz o wyborach to sytuacje, kiedy wyboru (dobrego) nie będzie , będą się powtarzać. Teraz razi nie tylko mielizna poglądów, zgrane twarze i ten lukrowany PR, ale coraz bardziej prymitywizm, choć to ostre słowo. Na prowokację "Faktów" TVN-u, żeby kandydaci na posłów stanęli na głowie odpowiedziały tłumy (no comment...), dziś w radiu słyszę jak broni się kandydat "Samoobrony" skądś tam, złapany na chęci przyjęcia jakiejś korzyści oznajmiając, że zrobił to, żeby pisano o nim w prasie, bo w ten sposób ma darmową reklamę i wszyscy tak robią (nie wszyscy..zrobiliby!). Dobrze, że chociaż Andrzej Morozowski zachował kiedyś trzeźwość umysłu i w tym troszkę zbyt rozdmuchanym inscenizacyjnie programie skonstatował w szybkiej wymianie zdań, że Pan Andrzej Lepper nie szanuje władzy, bo właśnie na tym wypłynął. Lepper nie zdążył nawet nabrać powietrza i wygłosić swojej mantry. No i wiele można zauważyć czytając gazety i oglądając TV.Pozdrawiam.

12:46 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Aha, a może spójrzmy na to wszystko tak, że dziś nie mamy dobrego wyboru, ale 20-lat temu nie mielibyśmy go w ogóle. Ale to już kompletnie. To tak coś optymistycznego na koniec :)).

9:49 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Hybryda okazała się jednojajowa :)

10:17 AM  

Prześlij komentarz

<< Home