10 października 2006

Rozmnażajmy się

Dowcip mówi, że kiedy Jarosław Kaczyński wchodzi na salę to krzesła zaczynają się kłócić. Ja nie śmiem się śmiać, bo mnie ta wojna polsko-polska pod flagą biało-czerwoną już nie bawi. Krótko żyję ale takiego zaangażowania Polaków w politykę nie widziałem, nie słyszałem tak rozemocjonowanych dyskusji. Dwa sztucznie stworzone „obozy“ obywateli okopały się po obu stronach Rowu Polskiego, który wymyśliłem sobie przed tygodniem.

W całym tym politycznym zgiełku nie mamy do czynienia z faktami ale, jak ocenia filozof Barbara Skarga, ze zwykłą demagogią. „Demagog wskazuje ludowi wroga, bo każdy demagog musi mieć wroga. Rzuca więc oskarżenia przeciwko wszystkim, których za niebezpiecznych dla siebie uznaje, i woła, że lud ich sądzić powinien, co lud na ogół nader chętnie przyjmuje”, pisze pani profesor. Jedną z charakterystycznych cech języka demagogii jest uderzanie w zamożnych i mądrych, czyli tych, którym zazwyczaj lud zazdrości. Zamiast korzystać z wiedzy i doświadczenia łże-elit, aktualna, przesiąknięta kompleksami władza robi wszystko, żeby wykształciuchów trzymać z dala od państwa. Właśnie na takich emocjach gra premier, właśnie do takich ludzi kierował swoje słowa na wiecach w Gdańsku i Warszawie.

Na stołecznych marszach spotkały się co najmniej trzy Polski. Okrzyk „tu jest Polska!“ wydali z siebie zarówo Kaczyński, Tusk, jak i Giertych. Każdy dostał brawa. Pierwszy głównie od słuchaczy Radia Maryja wyjątkowo impregnowanych na argumenty, trzeciego nagrodzili ci, którzy nie zdążyli na wiec rządowy, czy
anty-pokemonowy, jak kto woli, z tymi, którzy klaskali dla Tuska mam największy problem. Bo to chyba nie byli tylko zwolennicy PO, ale wszyscy ci, którzy chcieli krzyknąć na władzę: rzuć broń i do roboty!

Żeby była jasność, nie mam nic przeciwko przewodniemu hasłu współczesnej ekipy, czyli niszczeniu toksycznych układów. Cały problem w sposobie, którego tym ludziom brakuje. Izabella Cywińska mówiła niedawno w TVN 24, że takiej nienawiści w Polsce jeszcze nie widziała. Według niej „sytuacja jest tak eskstremalna“, że musi się urodzić „coś trzeciego“.

Moim marzeniem jest kategoria obywateli, którzy oduczą się olewać państwo, ludzi odczyszczonych z peerelowskiej ignorancji dla wspólnoty. Nadzieja w nowym pokoleniu, słowem: idźmy i rozmnażajmy się.

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

napisał Pan, cytuję:"Nadzieja w nowym pokoleniu, słowem: idźmy i rozmnażajmy się."

a co jak wyjdą z tego wszystkiego kolejne bliżniaki?? ;)
życzę dobrej nocy,
pozdrawiam:))

10:19 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Panie Jarku, zgadzam się z Panem, że nadzieja w nowym pokoleniu. Ale pewne rzeczy wynosi się z domu. Nowe pokolenie musi poznać wartość jaką jest wspólnota, zwłaszcza wspólnota lokalna. Jeśli ludzi nie interesuje ich własne podwórko, nie dbaja o interesy swoich osiedli, to co się dziwić, że mają gdzieś państwo? Polacy mają dziwne przeświadczenie, że wybory samorządowe to są najmniej ważne wybory, dlatego frekwencja jest żenująco niska. A przecież to są bodaj najważniejsze wybory w demokracji, bo mieszkańcy wybierają władze, które mają zmieniać ich miasto, gminę, wieś, powiat czy województwo. I te zmiany moą obserwować krok po kroku, nie jako obiecanki - cacanki polityków w stolicy, tylko konkretne działania. A jeśli ich brak, po prostu wybrać kogoś innego.
Pozdrawiam,
M.

10:51 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Zgadzam sie z M. w 100%
pozdrawiam serdecznie

7:40 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Cieszę się Pani Marzeno, że się zgadzamy:)
Pozdrawiam,
Maria

5:45 PM  

Prześlij komentarz

<< Home