15 kwietnia 2005

List...

Chciałeś, żeby żałoba po Tobie trwała dziewięć dni. To było dziewięć bardzo oczyszczających i otrzeźwiających dni. Ale trwały strasznie krótko. Niektórzy już zapomnieli, co Ci w tym czasie obiecywali. Zniszczyli zapis Twojej ostatniej lekcji, lekcji miłości. Piszę, że tych dziewięć dni pożegnania z Tobą zbyt szybko uciekło, a przecież żałoby po śmierci Człowieka, który wymykał się wszelkim ramom, niezmierzalnego, nie sposób z góry ustalić. I choć Cię już nie ma, choć odszedłeś odpocząć, my się wcale z Tobą nie rozstaliśmy.

Gdybyś widział, Ojcze Święty, ile pielgrzymek przyszło ostatnio do Ciebie. Ile ludzie narobili hałasu pod Twoim oknem na Placu św. Piotra, kiedy klaskali i krzyczeli: dziękujemy. Żegnaliśmy Cię, a jakże inaczej, z ogromnymi łzami spływającymi po policzkach, z obolałymi twarzami, z przepotężnym smutkiem w oczach. Milczeliśmy wtuleni w ukochane osoby. Nikt nie chciał być w tych dniach sam.

Gdybyś widział jak pięknie wyglądały o 21.37 Twoje ulice w polskich miastach. Byli wszyscy, nawet zastępy małych szkrabów, które już dawno, po dobranocce i paciorku, powinny wtedy spać. Gdybyś słyszał jak długo kierowcy trąbili do Ciebie. Pewnie powiedziałbyś: dajcie odpocząć tym, których nie ma z nami. A potem żartowałbyś: kto te wszystkie znicze posprząta? Poradzimy sobie, z tym jakoś sobie poradzimy.

A słyszałeś, Ojcze Święty, o Błoniach w Krakowie, gdzie wieczorem, dzień przed Twoją Ostatnią Drogą, milion osób stało w milczeniu i rozmawiało z Tobą? Na pewno; tyle razy słowa: dziękuję chyba nigdy nie słyszałeś. Z mojej - ziemskiej - perspektywy wyglądało to niesamowicie: każdy miał w ręce znicz lub świecę i tylko ich wątłe promyki rozświetlały twarze tej rzeszy rozmodlonych ludzi. Tylko Ty mogłeś ich tam zebrać i sprawić, żeby zastygli w milczeniu. Bo nam, Ojcze Święty, wciąż brak słów na wyrażenie pustki po Tobie.

Gdybyś słyszał ile razy pytaliśmy się ostatnio: ile to potrwa? Jak długo będziemy pamiętać, że tak bardzo Twoja śmierć nas odmieniła? Rozglądam się i widzę, że będziesz nam szybko bardzo potrzebny. Dlatego, proszę Cię Ojcze Święty, kiedy już wrócisz z Tatr, Krakowa i Wadowic, kiedy przetrzesz husteczką usta po kremówce, daj nam siłę trwać w postanowieniach.

I uważaj na Siebie, bo, mimo wiosny, szlaki są bardzo oblodzone.

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

rok po- pamiętam. pan pamięta? kto jeszcze nie wymazał go całkowicie z serca? pędzimy... i myślimy że jesteśmy tacy ważni, o nas zapomni się jeszcze szybciej... naszych imion nie wyryje na ziemi czas. właśnie w lęku przed tą ogromną samotnością trzeba o nim pamiętać- tym jedynym który kochałwszystkich

8:56 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Tak smutno - TU... bez Ciebie - w świecie mym...

Dzięki za ten List.
Wzruszyłam się. Naprawdę.

Pozdrawiam,
Kamila (Bydgoszcz)

6:46 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Pięknie ujęte w słowach.. Pamiętam i napewno długo bede pamietać!

11:36 AM  
Anonymous Anonimowy said...

pięknie napisane....to wszystko co myslałam tylko
ladniej ubrane......

5:55 PM  

Prześlij komentarz

<< Home