07 listopada 2006

Warto uczyć rozmawiać...

Nuda - mówią wszyscy święci polskiej polityki o samorządowej
kampanii. Cóż za odkrycie, panowie! Już dawno przestaliście bawić, nawet samych siebie. Teraz, przed wyborczą niedzielą, trzeba się mocno trzymać, żeby nie oszaleć ze szczęścia, które się nam wmawia.

Dla zrozumienia choćby ostatnich wynurzeń ministra Giertycha, wystarczy sparafrazować słowa Marka Edelmana, że „polityk to coś wyjątkowo paskudnego“. Uczniom szczególnie polecam, bo to oni są najbardziej narażeni na zwierzenia swojego pryncypała.

Roman Giertych cynicznie gra na uczuciach. Głuchy na oburzenie uczniów, rodziców i nauczycieli gdańskiego gimnazjum, w którym koledzy molestowali Anię, pojechał do jej klasy reklamować swoją receptę na zło w szkole. Mnie to żenuje i zniesmacza ale, widać, minister ma grubszą skórę.

Tylko tacy demagodzy jak Giertych są w stanie głosić, że demokracja w szkole jest nieporozumieniem. „To tak, jakby w wojsku żołnierz wybierał sobie rodzaj działań bojowych" – mówił szef MEN nauczycielom. Bzdura. Szkolny budynek to nie koszary! Panu zwyczajnie brakuje zdrowego rozsądku, ministrze. Celnie to ujął Jerzy Owsiak. W TVN24 mówił Monice Olejnik, że Giertych włożył w szkołę „kij nasączony polityką”, a to nie wróży mu wygranej w starciu z młodymi.

Od kilku dni Giertych jeździ od szkoły do szkoły w podwójnej roli: ministra i szefa marginalizowanej w sondażach partii. Wie, że im głośniej i ostrzej krzyknie, tym większa nadzieja na lepszy wyborczy wynik. Kłopot w tym, że sypie pomysłami zbyt często żeby się nad wszystkimi zastanowić.

Zakaz komórkowy, nakaz mundurkowy to są plany szalone. Dlaczego z taką samą stanowczością i częstotliwością nie powtarza: nauczmy młodych Polaków rozmawiać? To oczywiste - sam tego nie potrafi.

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Cześć! Postanowiłem wrzucić w swoją analityczną masę jasną te i owe pomysły, ich interpretacje, i olśniewania mniemane. Zafurkotało, iskry się sypnęły obficie, aż tu znienacka przyszła zaduma. Nie widziałem bardziej zafrasowanej, myślałem, że ten stan ulotnym, łudziłem ułudę, która wnikała w stany zatrzymań. NIC! Raptem stało się jasne > nie da się pojąć rzeczy niepojętej, bo ona, ta rzecz, mimo widocznej na odległość śmieszności, lubi ten stan, stan śmieszności, a lubienie te zaszło aż po horyzont, a z tą wąską linijką trudno o rozmowę > ponieważ, i to pospolicie znane > nie potrafi rozmawiać, i nawet nie próbuje, tego czynić, co dopiero > mądrzyć. Wracająć ze stanu głębokich matafor. To zło, które szkoła znosi każdego dnia w hołdzie inteligencji, ma dziś nazwę, UF nazwę. I przed nią czapki z głÓW! E! Piękna życzę :)))

11:01 AM  

Prześlij komentarz

<< Home