Przemyślenia na temblaku
Nie rozumiem tej kary ale przyjmuję. Zresztą nie mam wyjścia. Sami są Państwo świadkami, że choć bywam świnią na tych łamach nie kpiłem tu ze złamanej ręki premiera, nie żartowałem ze sweterka w serek, nie podśmiewałem się z podgrzewanego chodnika przed pałacem jego brata. A mimo to dłoń mam w podobnym stanie jak premier.
Zwyczajnie – ja zjeżdżałem ze stoku zbyt szybko, pewna młoda dama zbyt wolno. I w złej godzinie zdecydowała się skierować swój “pług” w lewo. Miałem do wyboru połamać dwie osoby, albo przywitać się z płotem. Nie był zachwycony, stawił wyraźny opór.
Na górze w schronisku zostało mi już tylko pić i czytać. A ponieważ mam mnóstwo zaległości (w czytaniu) dopiero teraz zajrzałem do starych numerów “Polityki”. Podeprę się cytatem, bo mam wrażenie, że używanie przeze mnie tylko prawej ręki wyłączyło mi jedną z części mózgu. Nie odpowiadam za to, co sam tworzę.
Pamiętam z tej mojej powypadkowej lektury jak Żakowski przytacza Kieślowskiego: “naprawianie świata najlepiej zacząć od porządnego wyszorowania butów”. Tylko jak się do tego zabrać z ręką na temblaku, panie premierze?
19 Comments:
Ważne, aby w tym wszystkim znaleźć dobrą stronę. Tylko kto nas przywita w sobotę o 7?
A tak dla własnego bezpieczeństwa, który to stok Panie Jarku? Chociaż... w tym sezonie możemy już czuć się bezpieczne ;) Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Szybkiego powrotu do zdrowia!!!
pozdrawiam serdecznie :)
Czytam od początku, zaciekawiło mnie to całe pisanie.
Zaciekawiło mnie, na ile można poznać kogoś po treści, którą ten ktoś nam serwuje. Ściśle reglamentowaną, cenzurowaną a czasmi wylewaną z zadziwiającą szczerością.
Zadziwiające.
To wyszorowanie butów akurat premierowi się przyda, w przenośni i dosłownie również;)
Oby Pan szybko wrócił do sprawności obu rąk:)
Pozdrawiam,
Maria
Bardzo Panstwu za wezwania do zdrowia dziekuje. Powoli dlon chudnie i zaczyna dzialac.Klaniam sie. Autor
Kocham Pana, Panie Kuźniar! :))
Najchętniej na tym wyznaniu bym skończyła, ale wrodzone gadulstwo (choć lekko przymusem zapisu osłabione), i tym razem zadrwi z mojej „silnej woli”.
Otóż okazało się, że jest to niedziela brzemienna w odkrycia, a Pan okazał się pierwszym z nich, nie wspominając, że najsympatyczniejszym.
Chronologicznie wygląda to tak: wstaję i rozsuwam zasłony z nadzieją na bledziutkie choćby słońce. Zawód. Nie ma sprawy, zaraz będzie lepiej dzięki kawie karmelowej. I było! Na ekranie Cejrowski, Senegal. Potem Wiśniewscy w USA. Z zażenowania wchodzę pod kołdrę i gapię się dalej... Dosyć! Trzeba zobaczyć co tam z Rospudą. Kawa tak miło budzi krew i zmysły. Widzę tego przystojnego faceta, ale „nowego”, więc chętnie sprawdzę z rana czy będę dziś dla ludzi złośliwa, czy anielsko wyrozumiała. Bo uważnie obserwująca z pewnością. Tylko zamiast się irytować, chyba się lekko uśmiecham. „Bo głos ma taki przyjemny... Nie! Bo on tez się lekko uśmiecha!”. W porządku, już zaczęłam się zastanawiać, że od kilku dobrych tygodni nie zauważyłam żadnego porządnego faceta. Po prostu wszystko wraca do normy, jutro zadzwonią z „nowej” pracy, przemarzniety kwiatek wczoraj pokonał śpiączkę termiczną, a mama zaczyna wykazywać zrozumienie dla moich decyzji. Więc zgodnie z logiką, wśród objawów powrotu do normy, musi pokazać się mężczyzna. I jest...
Komputer włączony, więc wpisuje imię i nazwisko. Jest blog! A po kilkunastu minutach robię nową kawę, zapalam papierosa i czytam przez kolejnych kilkadziesiąt minut.
Gdybym teraz zaczęła jeszcze wyjaśniać za co to wyznanie... Spokojnie, już kończę :)
Jeszcze tylko kilka niedzielnych odkryć:
1. To Pan, oczywiście...
2. Na kanale MiniMini można obejrzeć Misia Uszatka! (urodziłam się kilka lat po Panu)
3. Nie da się, za żadną cholerę nie da się powiedzieć czegoś na 100 % o Polakach, jesteśmy najbardziej nieprzewidywalnym narodem świata. Stoję z tymi ludźmi przy pomniku Jana Pawła II, a potem widzę ich w telewizji, wykrzykujących, że papież nie ma racji, że sami wiedzą co dla nich najlepsze i nie pozwolą obcym opluwać „ich biskupa”! Cały naród płacze nad tragedią w Halembie, a reklamy z prośbą o pomoc sms-ową przerzucają, bo „za dużo już tego jest”. Codziennie nowy absurd. Mimo to, ten kraj dla mnie nigdy nie znaczył tyle co dziś, tylko tu może być i gorzej, i lepiej jednocześnie. Tylko tu tak życie smakuje. I każdy powrót...
4. Wymyśliłam dziś nalepki. Już nię będę obrażać drogowców na forach, nie bedę zaskakiwać mojej mamy wymyślnymi przekleństwami, kiedy jest moim pasażerem. Mogę zrobić „coś” i będą to nalepki :). Już myślę nad grafiką, kolega wydrukuje mi kilkadziesiąt próbnych „po znajomości” (dobro naprawdę wraca!). Tych kilkadziesiąt sztuk wystarczy dla ludzi, którzy też są pacyfistami, i też mają skoki ciśnienia podróżując po Polsce. Wizja pierwsza: dziurawa autostrada donikąd w po środku, u góry „If only I could speak...”, podpisano – „Polish Road”. Na pomysłach pewnie się skończy, ale tak miło mścić się i złościć w domowym zaciszu...
Pan myśli, że zwariowałam, ale proszę być sprawiedliwym – Pan też czasem czuje się jak wariat, prawda?
Dawno się tak nie rozpisałam, ale dla Pana – wszystko ;)
Pozdrawiam gorąco i słonecznie!
Marta
Pani Marto ciekawy list, niewiele z niego rozumiem ale ciesze, ze niedziela minela Pani w milych okolicznosciach przyrody. Klaniam sie Nowej Czytelniczce. Autor
ja także niewiele zrozumiałam z wywodu Mart
y, ale dopisuje sie do "poczucia "wariactwa"
Kasia
Sama niewiele rozumiem :) Zadzwonił znajomy Norweg (propagator ruchu Osho, sympatyczny nudziarz). W trakcie trwającej wieki rozmowy wypiłam dwie lampki wina, a potem usiadłam i napisałam... Trochę mi wstyd, ale tylko trochę – porażki należy przyjmować z twarzą ;)
Obiecuję pisać mało i tylko na trzeźwo, ale czytać będę bez ograniczeń :)
Pozdrawiam i liczę na wyrozumiałość Autora i Czytelników.
Marta
Ja również życzę powrotu do zdrowia:)
Gratuluję lekkości pióra. Od niedawna czytam Pana zapiski. Do tej pory przeglądałam blog niedoszłego prezydenta stolicy, a także pewnego posła LPR-u (szowinisty i megalomana). Czytanie tych głupot wprawia mnie w dobry humor (choć pewnie nie powinno, bo nie planuję emigracji)
Ale Pana teksty czytam z prawdziwą przyjemnością. Czekam na kolejne zapiski.
pozdrawiam
Panie Jarku co to znaczy magia telewizji? coraz więcej czytelniczek, komentarzy, wyznań... tylko to nieszczęsne uczucie do księżniczki Anny pewnie się niektórym mniej podoba ... ;)
Anonimowy... naprawdę zakładasz, że poza sympatią i "pewną taką" ciekawością, czytelniczki kierują się fantazjami matrymonialnymi?
To, co się dzieje, można prosto wytłumaczyć jako efekt "wiatru w plecy", wspomagającego nową twarz w mediach.
Pomyślnych wiatrów Panie Jarku :)
MS
Rzeczywiście mamy do czynienia z CRC, czyli Cudownym Rozmnożeniem Czytelników. Oby tak dalej.
Oczywiście jestem ciekaw powodów ale wolałbym, żeby przekonywała Państwa jakość tekstu a nie siła kamery.
Kłaniam się. Autor
Panie Jarku oczywiście, że głównym powodem, dla którego tu zaglądamy są Pana teksty. Więc.... do pisania! pozdrawiam
Ale osob przybylo...
Stali bywalcy Zapisek pojawiaja sie przede wszystkim ze wzgledu na niesamowite teksty no i ...piekne zdjecia.Stali bywalcy beda wierni i na pewno pozostana;)
pozdrawiam
marzena
P.S.Jak reka Panie Jarku?
Reka? Dziekuje Pani Marzeno. Coraz latwiej mi umyc glowe bez wycia z bolu, znaczy sie idzie ku lepszemu. Zdrowia! Autor
Zastanawia mnie fakt, że Pan Jarek przyciąga tutaj przede wszystkim kobiety. Trochę się boję i dla równowagi zaznaczę, że czytam choć jestem mężczyzną. Mam nadzieje, że to nie jest zabronione....
No ale to ta magia telewizji -> wszystko wyjaśnia :]
Jak zawsze trzymam kciuki za autora i czytam z prawdziwą przyjemnością.
ILO
Prześlij komentarz
<< Home