Rzeczpospolita Obciachowa
Sytuacja narażająca kogoś na wstyd lub śmieszność to obciach. Tak mówi słownik. Rozwija to pojęcie jako: kompromitację, wstyd, siarę, lipę czy przypał. Osobiście o przypale wiem mało ale zakładam, że wśród czytelników mogą być lepsi znawcy nowej polszczyzny. Samo życie pokazuje, że w polskiej rzeczywistości politycznej i społecznej słowo „obciach“ (i jego synonimy) nabiera nowych znaczeń. Czasem nie ma dnia bez kolejnej definicji. Mówiąc wprost: bardzo obciachowo żyjemy współcześnie w naszym kraju.
Mamy rząd skupiony na leczeniu własnych zamierzchłych fobii. Krzątają się w nim ludzie, którzy rozliczając swoją wydumaną krzywdę sprzed lat, korzystają z instrumentów władzy państwowej, które im dziś przynależą. Siłą rzeczy trudno jest im zerkać dalej niż poza czubek własnego nosa. Rządzą zgodnie z zasadą: „nasz czas, nasi ludzie, nasza racja“.
Mamy też Kościół, który pokazał niedawno, że bez zdecydowanej pomocy z zewnątrz nie jest w stanie oprzeć się na prawdzie. Mamy duchownych, dla których strach przed szczerością jest ważniejszy niż dobre imię całej Wspólnoty. Mamy pasterzy, dla których kompromitacja jest określeniem tak świeckim, że aż zakazanym w Kościele. Wychodzi lipa.
Można oczywiście mówić, że pomyłka władzy lub pomyłka Kościoła nie są naszymi błędami. Że to oni będą rozliczeni przez historię, a nie my. Ale to zbyt proste tłumaczenie. Skoro stąd nie wyjechaliśmy, skoro nie zrzekliśmy się obywatelstwa, skoro nie wypisaliśmy się z Kościoła jesteśmy współodpowiedzialni za upadek władzy: świeckiej i duchowej. Na czymże ta współodpowiedzialność polega? W przypadku rządu – na naszym głosie zostawionym w urnie, w przypadku Kościoła – na prawie moralnym w nas, które nie pozwala porzucać Wspólnoty, kiedy dzieje się jej źle.
Publiczne kwestionowanie wartości i norm obowiązujących w życiu społecznym lub politycznym to kontestacja. Tak mówi definicja. Polskie doświadczenie pokazuje, że współczenie nad Wisłą kontestacja jest w modzie. Mówiąc wprost: Polska to kraj kontestatorów! Ci, którzy nie uciekli, ci, którzy się nie zrzekli, ci, którzy wciąż wierzą mówią władzy: nie!
To nie jest tak przerażające „nie“ jak to z niedoszłego ingresu abp. Wielgusa. To są pomarańczowe opaski „spieprzaj dziadu“, to są koszulki z antyczwartorzeczpospolitowymi hasłami, to jest bogata kolekcja udokumentowanych w internecie wpadek prezydencko-premierowskich. Od „dyspepsji“ przez „irasiada“ oraz kwiaty wręczane kobietom łodygami do góry, po zdezelowane buty premiera i jego (nie)zdolności wokalne.
Felietoniści i komicy powinni płacić szefom IV RP grube pieniądze. Brak współczesnych wolnomyślicieli równa się bowiem smutek w narodzie. Osobiście nie pamiętam tak ciekawych i tak smutnych czasów jednocześnie. Nie pamiętam tylu bohaterów wywołujących tak skrajne emocje. Nie wiem czy kiedykolwiek w kraju było tak wesoło i tak płaczliwie zarazem. Obciach w pełnej krasie!
Przed dwoma laty w wakacje plebiscyt „Gazety Wyborczej” na największy obciach wygrało połączenie skarpet i sandałów, przed czarną bielizną pod białym ubraniem oraz plecakiem noszonym do garnituru. Ale wtedy jeszcze traktowano IV RP jako żart. Gdyby dziś zrobić konkurs na siarę roku, podium byłoby szczelnie obstawione przez polityków.
Ich specjalnością (jedną z wielu naturalnie) jest też potęgowanie obciachu, albo mówiąc bardziej obrazowo: leczenie kompromitacji lipą. Andrzej Lepper, który w seks-aferze nie widzi swojej winy ale zamach stanu, żąda zaostrzenia kar za molestowanie seksualne. Bezczelny? To była tylko rozgrzewka. Na Jasnej Górze, w Kaplicy Cudownego Obrazu klęczał i mówił: „- Przybywamy w momencie wyjątkowo trudnym dla naszego ruchu, gdyż znaleźliśmy się w poważnym niebezpieczeństwie, którego źródeł nawet nie znamy. Być może to my sami w jakiejś mierze je powodujemy.” Być może bym się wzruszył, gdyby nie ciąg dalszy wyznania: „- Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości”. Obciach podszyty obłudą!
Co gorsza polski obciach chadza w parach. Wicepremierowi Lepperowi depcze po piętach kolega z rządu Giertych. Tropi ciąże, ogłasza referenda, z jednej konferencji biegnie na drugą, łże w żywe oczy, a że góruje nad tłumem nikt nie umie powiedzieć mu w twarz: dość hec!*
* tekst ukazał się w lutowym numerze magazynu "?dlaczego"
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home