30 maja 2005

Generacja COŚ

Przed wakacjami znów słychać lamenty młodych Polaków, że "muszą stąd wiać chociaż na dwa-trzy miesiące, bo zgniją do reszty". Z braku pieniędzy i perspektyw, jak rozumiem. Już na początku zeszłego roku przez gazety przewaliła się dyskusja: uciekać z kraju, czy czekać w nim na swoją szansę, która nigdy się nie objawi.

Mało brakowało żebym wtedy z metalową tubą w jednej ręce i stertą Opinii wyrwanych z Wyborczej w drugiej, wdrapał się na ostatnie piętro Pałacu Kultury, stanął twarzą do Dworca Centralnego i krzyczał: róbmy swoje! Ileż można czytać: "mam dość tego kraju", "nic mnie tu nie trzyma", "nie mam żadnych perspektyw", "o Boże jak tu brudno" albo "w tym kraju nie ma dla mnie miejsca". Ileż można?!

Dlaczego polski student ostatnich lat nie robi nic innego tylko bierze pióro i miesza z błotem swój kraj? "W tym roku, jak Bóg da, zostanę magistrem socjologii i zaraz potem zamierzam wyjechać z tego kraju. Ten kraj to Polska" - pisał (GW z 27 lutego, 2004) Michał Danielewski. Nie śmiem posądzać go o krótkowzroczność ale coś mi jednak nie gra. Pisze on, że "mamy dwie możliwości - albo zawał przed czterdziestką, albo wysiądzie wątroba". Otóż nie studenci-malkontenci. Jest jeszcze droga trzecia - róbmy swoje! Pracujmy, uczmy się, rozwijajmy, pomagajmy tu i teraz. Dlaczego nie zbudować "generacji COŚ"?

Dlaczego nie zrobić kroku naprzód, nie przestać narzekać, zostawić studiowanie map Europy pod kątem szukania tam swojego miejsca? Dlaczego nie zostać tu i robić swoje? Przecież nie po to rodzice dawali wam pieniądze na lekcje angielskiego, hiszpańskiego czy francuskiego żebyście mogli lepiej zrozumieć swojego pracodawcę w pubie w Londynie albo na plantacji truskawek w Hiszpanii czy we francuskiej winnicy.

Ciekawe co powie Michał Danielewski kiedy każdego dnia po kilka razy będzie słyszał: Mr Michal, you should clean these dishes better (Panie Michale powinien pan myć te talerze dokładniej) albo jak zareaguje inny młody student, któremu francuski pracodawca będzie wybrzydzał: Monsieur Nowak, ces garappes de raisin doivent etre plus grandes (Panie Nowak te winogrona powinny być bardziej dojrzałe).

Rozumiem naukowe powody emigracji młodych Polaków. Ktoś jedzie na studia podyplomowe czy doktoranckie, ktoś inny chce podszkolić język ale jaki sens ma wyjazd młodego wykształconego człowieka do pracy jako opiekunka do dziecka czy Myszka Miki w Disneylandzie? Stawiajmy sobie poprzeczkę znacznie wyżej. Szanujmy się. Nie pozwólmy, żeby przez kolejne lata w świadomości Niemców, Francuzów, Brytyjczyków lub Włochów Polak funkcjonował jako ten, który za każde pieniądze zrobi wszystko. Bo uciekł z kraju "nędzy i rozpaczy" i jest mu wszystko jedno co, gdzie, za ile byleby na Zachodzie. A Zachód też potrafi wyjść bokiem. Obywatele Zachodu też plują na swoich polityków, też narzekają na korupcję, też klną na czym świat stoi, że nie ma pracy, że leczenie kosztuje, że w telewizji same Big Brothery, Bary i tym podobne produkcje.

Nie spadajcie! Zostańcie tu i walczcie! Pokażcie, że stać was na więcej niż tylko narzekanie, że Warszafka jest brudna, że piwo za drogie, że molo w Sopocie się rozpada, Krupówki zawsze zapchane, a niektórzy to nawet oscypki podrabiają! Co z tego, że nad Wisłą w modzie są ostatnio tak puste słowa jak kreatywność, mobilność, wyścig szczurów? Nad Sekwaną, Tamizą, Menem czy Duero czeka na was to samo tylko w innym języku. No i może czasem przy lepszej pogodzie.

Róbcie swoje tu, w Polsce!

10 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Ja też mam dość tego narzekania ciągłego(zwłaszcza wsród ludzi młodych,do których i ja należę),że w Polsce jest źle,okropnie,tylko korupcja,nędza,rozpacz.Ja tu zostanę,choćby nie wiem co.Zbudujemy tą generację COŚ

4:07 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Hmmm...żeby bezboleśnie przejść z "generacji nic" ( ten slogan Wandachowicza nie musi dotyczyć wyłącznie roczników 70-tych, ale ogólnie osób na takim czy innym zakręcie) do "generacji coś" trzeba czasem spotkać ludzi mądrych i wrażliwych z tzw. życiową wyobraźnią. Takich, którzy pozwolą na to, by "móc chcieć". Jasne, że nie powinniśmy stąd zmykać. Nie lubię słuchać tych wszystkich pomstowań jak to Polacy wolą gnuśnieć u siebie zamiast wyjedżać daleko za chlebem (patrząc na to z trochę innej niż Pan strony). Tak jakby to było takie proste i łatwe, choćby z punktu widzenia psychologicznego. Też bym chciała, żeby młodzi ludzie nie musieli określać się tymi ograniczającymi hasłami " dynamiczny, kreatywny, dyspozycyjny". Ale, żeby to, co na przykład przeczytali, widzeli, zrozumieli było tak samo ciekawe, a nawet inspirujące dla innych zakładając, że tamte hasła robią na kimś wrażenie i do czegokolwiek inspirują ;o.

5:46 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Może czasem trzeba pojechać zbierać te truskawki i inne winogrona, pomieszkać w budach z dykty itepe, żeby potem docenić to, co się miało tutaj?
Może, Jarku, niech jadą pomstując na "ten kraj", niech oberwą parę razy po dupie, skoro tylko tak mogą się nauczyć szacunku do tego, co tu zostawiają?

4:19 PM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

A moze maja racje?Moze ucieczka to jest wyjscie?Moze pomyje splyna po nich szybciej niz mi sie wydaje i wyjda na tym lepiej niz wychodze ja tutaj?Tego im zycze...

10:07 PM  
Anonymous Anonimowy said...

To po co Pan pisze taki zaangażowany felieton? Właśnie, że szkoda tych "emigracji". I przykro, że mamy taką sytuację w kraju, że same chęci nie wystarczą, nawet Pana energetyzujące hasła muszą obić się po chwili o mur skrzeczącej rzeczywistości.

11:11 PM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

raczej:to po co piszesz ten pytajnikowy suplement? Bo uslyszalem historie chlopaka, ktory chocby nawet zakrecil sie tu, w Polsce na malym palcu u nogi (na glowie juz dla pracodawcy polskiego sie wiercil), to nie zarobilby na studia.wyjechal wiec, zeby to zrobic.na pol roku odcial sie od najwazniejzej dla niego osoby.pomyslalem,ze choc takich ludzi jest mniejszosc, to jednak niesprawiedliwie jest upraszczac.ot co, droga pani Mewo

1:54 AM  
Anonymous Anonimowy said...

"a u nas w hAmeryce to.."....
nigdzie nie zamierzam wyjeżdżać...Polska jaka jest każdy widzi ale moja myśl przewodnia na to wszystko to "inni mają gorzej od ciebie więc nie narzekaj". zamiast narzekać na to co się dzieje w Polsce,powinniśmy zacząć to zmieniać....takie jest moje zdanie

4:37 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Perspektywa dłuższego wyjazdu za granicę jawi się dla mnie ciekawie, poznać inny kraj od "kuchni", ludzi, kulturę (lub jej brak),mentalność, posłuchać żywego języka, ale zawsze chciałbym tu wrocic, do domu, rodziny, znajomych. Bo może i rzadko się uśmiechamy (ale jak któs zwrócił mi ostatnio uwagę: gdy już to robimy to ZAWSZE szczerze, więc może lepiej rzadziej, ale za to prawdziwie) to cieszę się, że zostałem tu wychowany, mieszkam.
Ci wszyscy co ciągle narzekają, krytykują nie mają już chyba innych tematów do rozmów i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze, nie mieć o czym rozmawiać

12:28 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Myślę, że zamiast mówić o pokoleniu COŚ, należy cały czas je budować - mozolnie, permanentnie, po trochu, po kawałku, małymi kroczkami... Jeśli chodzi o mnie, na pierwszy rzut oka jestem 'normalnym' 20-latkiem - chodzę na imprezy, do kina, piję vódkę i piwo, mam mnóstwo znajomych... Ale i z uporem maniaka mówię też 'ninormalne' dla przeciętnego nastolatka rzeczy: pamniętam, że jeszcze nie tak dawno Ktoś z polską flagą w ręku ginął za to bym żył teraz w wolnej Polsce. Śmieję się z innymi z absurdów PRL-u, przyznaję, "że przecież wtedy każdy miał pracę, nie to co teraz!", ale za chwilę dodaję, że dług PRL-owkiego "dobrobytu" spłacamy do dziś i przekonuję, że gdyby nie rok '89, to niebardzo moglibyśmy teraz bez ograniczeń wyjeżdżać na Zachód, pisać co nam się podoba TUTAJ i mówić całą prawdę np. w komercyjnych mediach - jeśli takowe w ogóle mogłaby powstać gdyby nie przemiany z 1989 roku... Takich przykładów można by mnożyć w nieskończoność. Czasem po prostu przez stwierdzeniem "Polska to syf", wystarczy na chwilę przystanąć i zastanowić się co już udało nam się osiągnać, jak szybko posunęliśmy się do przodu, rozejrzeć sie dookoła i porównać nasze otoczenie z tym, co widzieliśmy tu nawet kilka lat temu. I co, nie jest lepiej? JEST! Dalej musimy pracować na naszą przyszłość tutaj, nie TAM myjąc gary lub przebierając się za disney'owskie maskotki. Oczywiście, śmietanki z pracy, którą wykonamy w Polsce pewnie już nie zdążymy zebrać. Ale jestem pewien, że za kilka lat zobaczymy kiełkujące owoce naszego wysiłku... Koniec nauczania, amen ;-)

12:41 AM  
Blogger Magda said...

I bardzo dobrze, że Ktoś to napisał. Ja pokusiłabym się nawet o ostrzejsze słowa. Już nawet nie irytują mnie narzekania czy wszechobecne licytacje na to, kto ma gorzej. Irytuje mnie brak wiary, bierność, pustka życia, to że ludziom się nic nie chce. " Nie chce mi się uczyć, bo i tak niesprawiedliwie mnie ocenią; tego nie załatwię, bo korupcja; pracy nie dostanę, po wszędzie kryzys". Nic, tylko położyć się i wyczekiwać śmierci. Nie jestem optymistką, ale jestem realistką. Wiem i bardzo wierzę, że wytrwałością, pracą i życzliwością można osiągnąć to, o czym się marzy. Człowiek już dostał z nieba to wszystko, czego potrzebuje, teraz musi tego właściwie używać, nic więcej samo z niebios nie skapnie.
Może pomyślicie, że to żadna mądrość, a jedynie naiwność, ale wierze w Polaków. Wielokrotnie przebywałam za granicą, spędzałam po kilka miesięcy w różnych miejscach świata, zawsze wracałam z jakimś wstydliwym wzruszeniem. Wierze w dobroć Polaków, wierze w mądrość, wierze w zmiany. Tylko inni też muszą zatrzymać sie na chwilę i to zobaczyć.

Mam 23 lata, niedługo kończę studia, znam 3 języki. Aby wykonywać mój wymarzony zawód do 30stki muszę się nieustannie uczyć, wykonywać inne zadania i zarabiać grosze. A jednak uważam, że warto. Tutaj.

10:50 AM  

Prześlij komentarz

<< Home