Świętości
Warto dotknąć gazet zanim zaczną przypominać wymięte strony, jak ten szary papier powyżej.
W Gazecie Świątecznej (11-12.06) Andrzej Seweryn mówi o scenie zrobionej przez jakiegoś wyzwolonego paryskiego studenta, jego studenta: "stół, za stołem człowiek, obok niego dwanaście osób. Jeszcze nie domyślałem się, o co chodzi, ale widzę, że zaczyna dzielić chleb i rozlewać wino. (...) Już chcę powiedzieć: kochany, bardzo ładnie, że wreszcie wracasz do Ewangelii. Nagle cięcie, ciemność, po chwili zapala się światło: wszyscy pijani, jeden rzyga, drugi sika, trzeci robi kupę, "Judasz" liczy pieniądze, a "Chrystus" zasypia".
Najczarniejsze miało dopiero nadjeść.
"Byłem wstrząśnięty - wspomina Seweryn - zaczynam dyskusję z nim (studentem - dop. J.K), pytam: Czy masz coś świętego w życiu? Odpowiada, że tak, ale nie powie co. Ja na to, że dla mnie świętością jest Chrystus. Na to student pyta, czy mnie uraził. Nie mogłeś mnie urazić, bo mam wystarczającą tarczę, żeby się obronić - odpowiadam. On na to, że w takim razie pokaże drugą wersję. Proszę bardzo, mówię zadowolony, że pod wpływem tak wspaniałego pedagoga jak ja uczeń dokona przełomu. Scena się zaczyna tak samo, czyli Ostatnia Wieczerza, potem znów cięcie i taki obraz: "Chrystus" pijany podchodzi do "Judasza", wyjmuje mu złoto z rąk i wyrzuca, wraca za stół, zdejmuje majtki i każe "Judaszowi" ze sobą spółkować!".
Andrzej Seweryn zapytany o granicę w sztuce odpowiedział zdaniem, pod którym się podpisuję: nie wolno targać świętości (nie tylko sensu stricte).
Gdzie wtedy zobaczymy granicę?
8 Comments:
W wywiadzie padło określenie Herberta, że wszystko czyli cała prowokacja jest też kwestią smaku, a ja dodaję, że również kwestią sensu... Bo niektórzy prowokują, by pokazać, że można, ale już nie wiedzą PO ?
hm..myślę że każdy z nas powinien wyznaczać sobie takie granice...jednych razi to drugich coś innego.... "granica w sztuce" jest chyba umowna...
"Nie wiedzą PO CO?" Uciekło mi "co".
"Swietosc w sztuce" na przykladzie rozmowy z Sewerynem to byl tylko pretekst, drodzy Panstwo, do pytania o granice w ogole. Bo z ich przekraczaniem mamy w naszych czasach mnostwo klopotow, a raczej wielu nie ma klopotu zeby je przekrczac...
Pisze Pan tak jakby chciał nam coś zasugerwać albo za coś zganić.
gdziez bym smial ganic Czytelnikow.to bylo tylko uscislenie mojego odbioru slow Seweryna.
Myślałam, że ja wpisując spontanicznie polski przykład Monty Pythonem w poprzednim wpisie mogłam kogoś urazić. A mnie czasem śmieszy taki czarny, kompletnie absurdalny humor sytuacyjny. Zwłaszcza kiedy wokół nie jest do śmiechu...
Pomyślałam sobie jeszcze, że nieprzyzwoitość w sensie niegodziwości i nieuczciwości postępowania zawsze wygra i lekkim krokiem przekroczy granice ustalonych norm, bo jest bezczelna i bezrefleksyjna. Każdy kto jest uczciwy, nawet jeśli zbierze się na odwagę, żeby zaprotestować to potem skuli się w sobie ze strachu czy bezradności. Pamiętam taki wywiad z prof. Henrykiem Samsonowiczem a propos Unii Europejskiej. Studził nasze wyobrażenia o wysokich standardach zachodniego życia publicznego dając przykłady z jakimi problemami borykają się dajmy na to Włochy czy Hiszpania. Konkluzja była taka, że te wszystkie wykrocznia to norma, a pocieszeniem było to, że te (złe) normy to właśnie standard funkcjonowania krajów demokracji zachodniej, do których my szczęśliwe i na dobre (ale jak widać także i na złe;) dołączyliśmy po 1 maja 2004r. Zawiły ten mój wywód. Zresztą to przekraczanie granic ma tyle aspektów, że zabrakło by tu miejsca.Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz
<< Home