05 grudnia 2006

Jarosław Cięciwa

Nie znam się na łucznictwie. Nie wiem jakie napięcie może wytrzymać cięciwa. Czytam jedynie, że ma to być cienka (ale nie przesadnie) nierozciągliwa linka, która nie może pękać przy naciąganiu drzewca. Mając tę wiedzę skłonny jestem pochwalić premiera – tak, jest pan świetnym łucznikiem.

Zastanawiam się tylko kiedy – jeśli nie struna – to pan pęknie? Bo choć łuk to jedna z najstarszych broni miotających, takiego miotania jak pańskie nad naprężoną cięciwą, świat jeszcze nie widział. Po maratonie samorządowym wydawało się, że Jarosław Kaczyński pochłonął przystawki. Już właściwie kończył je trawić, aż nagle Lepper i Giertych odbili się premierowi.

Boję się iść dalej tym gastrycznym tropem. Podejrzewam, że żadnego wydalenia nie będzie. Posądzenie wicepremierów albo ich ludzi o faszyzm i wykorzystywanie seksualne kobiet powinno oznaczać koniec ich kariery. Ale to jest Polska, właśnie, więc nic podobnego raczej się nie zdarzy.

Premier zapowiada wprawdzie, że jak tylko prokurator postawi zarzut on z takimi ludźmi pracował nie będzie. Ale Kaczyński już nie raz podobnie mówił i zawsze kończyło się odnowieniem mariażu. Prezes nie ma innego wyjścia, z kim ma rządzić kiedy wszystkich ze sobą skłócił?

Łuczniczy mistrzowie mówią, że celne strzelanie wymaga długich ćwiczeń. Najważniejsze to umieć długo wytrzymać w bezruchu kiedy cięciwa jest w maksymalnym napięciu. Mięśnie pracują wtedy na najwyższych obrotach. Mając w pamięci wyczyny jego zastępców, zdaje się, że premier nie ma wyjścia - albo siłownia albo przestrzeli tarczę.