21 czerwca 2005

Płodozmian

Podobno lubimy płodozmian. Wygląda to tak, że kiedy obywatel Pawlak z Siemiatycz miesza na polu len z kapustą, jego współrodak z Wrocławia, co kilka lat w wyborach, stawia to na czarnego, to na czerwonego. Jako posiadacze wspólnych korzeni mają jednaki cel: zapobieganie wyjałowieniu. Ewentualnie: wyjałowieniu się, co akurat mocno popieram. Miesiąc temu, żeby nie wyjałowić się jako kierowca, sprzedałem samochód i przystąpiłem do zakonu pasażerów stołecznej linii numer 171.

Wczoraj, wracając przed południem z pracy naszym (zakonu) niskopodłogowcem, czytałem wspomnienie Wojciecha Manna. Było o stołecznej komunikcji w latach, że tak powiem, czasu komuszego. O taksówkach, które jeździły jak chciały i woziły kogo chciały oraz o trolejbusach, których rozkładu nie sposób było przewidzieć a jak już przyjeżdżały, to po trzy na raz. Krążyła wtedy anegdota (przypomnę ją z mojej wadliwej pamięci) o pasażerze z ciężkim radiem pod pachą, który przyciśnięty do fotela kierowcy trolejbusu proponował złośliwie: niech pan skręci tu w lewo, bo nie chce mi się tego dzwigać do serwisu, daję pięć dych! A trolejbusiarz zakurzał się, bo pałąk na dachu nie pozwalał mu na nieskrępowaną jazdę.

Współczesne podróżowanie taborem MPK to łatwizna. Linii w bród, utrudnień prawie wcale, nic tylko kasować bilet, zatykać nos i otwierać uszy. - Widziałeś pan, jak się Beger pożarła w Sejmie z tą Nowicką? - Jarugą chyba. - Jaruga czy Nowicka, jeden czort, panie. Widziałeś pan te baby? - A nie widziałem, co znowu?

Odstawiłem gazetę, przecisnąłem się bliżej moich bohaterów i założyłem im podsłuch. - Zeszły się, panie, te baby na mównicy. Jakieś paplanie o traktowaniu wcześniej było. - He, równouprawnienie! - No, no coś takiego. I ta Beger wsiadła na Nowicką i do niej, że przejada, panie, w eleganckich restauracjach te nasze pieniądze. - Sama? - No chyba nie, bo jak? - Pewnie stawia! - Siadła jej na odcisk, ta Beger. Jak się Nowicka wkurzyła. Jak ja tyle jem, mówi tej Begerowej, to takiej figury, co ja mam, to pani życzę. - No ja tam nie patrzyłem niżej ale usta to ona takie ma pełne ma, panie. Jak to młodzież dzisiaj mówi, niezła laska! - Tak, nebeska, ale słuchaj pan końca, bo na następnym wysiadam. - No mów pan. - Wraca Beger pod tego marszałka i mówi, że każda ma takie kształy, jakie se jej mężczyzna zażyczy. Widziałeś ją! - Ona zawsze stuknięta była, jak ten jej facet. Ślepy, panie, albo jaki inny niemy.

Wysiadałem na tym samym przystanku, co jeden z bohaterów. Bez umawiania się przystanęliśmy na moment przy drzwiach najbliżej kierowcy. Radio grało Grechutę: "Gdy Cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę. Ryczę, posłanko, kiedy Cię zobaczę..."

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

ha ha.. dobrze że pani Izabela nie wypomniała pani Renacie owsa :).
a tak swoją drogą rozmowy w autobusach są najlepsze,zwłaszcza o polityce ;)

8:57 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Ja nie o Pani Izabeli i Pani Renacie,bo polityka mnie już męczy,ale o komunikacji.U mnie jest żałośnie:brud w autobusach,urywające się koła w czasie jazdy,wypadający silnik,oszczędności na żarówkach.Zgadniecie jakie to miasto?Nie Warszawa,choć tam chyba podobne przypadki się zdarzają.Kiedyś to było coś......Pozdawiam :)

10:03 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Zatrzymując się na chwilę przy "politycznych" Paniach to ze zdziwieniem wysłuchałam, że Joannę Senyszyn "Newsweek" umieścił, dla mnie dość ryzykownie, na liście najlepiej ubranych kobiet. Chyba, że z przewrotności lub dla żartu.Izabela Jaruga-Nowacka to co innnego. Jest szykowna i elegancka, choć byłam w szoku kiedy jakiś czas temu tak lekką ręką jej ministerstwo wydało tyle pieniędzy na przyjęcia i szkolenia urzędników. A potem wszyscy byli zrugani przez minister, że gdyby to zrobił mężczyzna to nie byłoby problemu. I tu już nie wiedziałam na czym ma polegać to równouprawnienie.... Kobiety w polityce mają być silne jak panowie, ale czasem to rodzi karykaturalne efekty. Pamiętam jak zabawna była Aldona Kamela-Sowińska, która podkreślała swoją siłę zawsze stanowczo cedząc zdania. Panom obrywało się po równo, kiedyś nawet padł cytat o impotentach. Zawsze robiła na mnie wrażenie Hillary Cliton, choć jej książkę "Living History" zakończyłam na początkowych stronach, żałując w ogóle , że kupiłam, przy cytacie: "Pani talenty leżą, gdzie indziej" powiedział do Hillary jej prof. języka francuskiego. W pisaniu raczej też nie, zresztą to nie oni piszą te dzieła. Ponoć autobiogarfia Billa Clintona była jeszcze gorsza.Śmiałam się przy cytacie, że "książka (Billa) nieudolnie skonstruowana, samolubnie pobłażliwa i miejscami śmiertelnie nudna jest głosem człowieka, który mówi nie do czytelnika, lecz do samego siebie i jakiegoś odległego anioła historii".

12:41 AM  

Prześlij komentarz

<< Home