08 marca 2006

Dość frustracji Kuźniara


Drodzy czytelnicy.


Wiosny nie widać, ciemność trzyma, coraz mniej śmiesznie się robi. Sugerowanie jakoby media w Polsce były zniewolone jest nieuprawnioną insynuacją. To nic innego jak przeinaczanie sensu wypowiedzi szanownego pana prezesa naszej partii Jarosława Kaczyńskiego. Ubolewamy, że nie pierwsze to, ale obiecujemy, że ostatnie takie zachowanie ludzi póra, mikrofonu i kamery. Dziś w miejscu zajmowanym dotąd przez imitację felietonisty, hańbiącego na codzień inicjały szanownego pana prezesa naszej partii Jarosława Kaczyńskiego, zamierzamy zaprezentować błędy tego prostego chłopaka z Bielawy. Gdyby na czas zechciał je wyeliminować, kto wie, może miałby za sobą pozytywną weryfikację i mógłby publikować dalej. A tak...

Poniżej zaprezentujemy prawidłowo przygotowane Wydarzenia Dnia, na które jeszcze nigdy wspomniany autor nie mógł się zdobyć. Oto serwis, po którym nikt nie miałby do niego pretensji o jakość, merytoryczną zawartość, użyte zwroty oraz ilość miejsca poświęconą ludziom odpowiadającym za to, żeby sprawy w kraju szły w dobrym kierunku. Przerywana czarna linia oplatająca tekst i symbol nożyczek w prawym dolnym rogu strony powinny sugerować poważne podejście do tej instrukcji. Prosimy to wyciąć, oprawić i zawiesić w najbardziej widocznym miejscu w redakcji.

Jan Dyrdymalski witam i zapraszam na przegląd najważniejszych wiadomości; głównie z kraju, bo świat to my! Rząd zbudowany przez zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość z najlepszych specjalistów jest i pracuje. Uff. Zaczął się już piąty miesiąc dobrej pracy dla Polski. Premier Kazimierz Marcinkiewicz w swoje sobotnie imieniny nie wypił nawet lampki szampana. Kiedy inni Polacy robili sobie nic z postu i balowali, on wiedział już, że źle się dzieje w Toruniu. Po niedzielnym rosole (oczywiście, że na kostce drobiowej) porzucił odrabianie lekcji z dziećmi i popędził do strefy zagrożenia. Przywitał się z łabędziami i usłyszał, że takiego zdecydowanego uścisku skrzydeł dotąd nie znały. Yes, yes, yes. Premier zapytał łabędzie czy im nie wstyd zimować akurat w tym miejscu oraz czy zdają sobie sprawę, że dopóki on jest szefem rządu, dopóty nie będzie byle łabędź pluł mu w twarz jakimś H5N1. Według naszych informacji łabędzie spuściły dzioby po sobie. Ustaliliśmy również, że premier obiecał sobie, że jak tylko uda się pokonać zarazę, zacznie prostować usta. Tymczasem dokonał powrotu do Warszawy, żeby uspokoić pana prezesa naszej partii Jarosława Kaczyńskiego, że kotom H5N1 nie grozi. W tym celu wziął ulubioną kicię pana prezesa naszej partii Jarosława Kaczyńskiego i wyprowadził na żoliborskie trawniki. Kiedy uznał, że są zbyt obsrane przez miejscowe psy zawrócił i kota zwrócił. Było dopiero południe; premier przyzwyczajony do ciężkiej i długiej pracy postanowił wracać z Żoliborza do centrum na piechotę. Zagadnięty w pół drogi przez schludnego wyborcę Prawa i Sprawiedliwości czy mu nie smutno być tak potwornie atakowanym przez Platformę Obywatelską, która wciąż nie może sobie poradzić z przegraną, odpowiedział, że nie i zaprosił schludnego wyborcę na kurczaka. Premier dowiedział się w czasie tego posiłku wielu ważnych spraw, które dotąd jego współpracownicy przed nim ukrywali. Nie był zdenerwowany ale zrobiło się mu strasznie ale to strasznie przykro. Postanowił umówić się na kawę z panem prezesem naszej partii Jarosławem Kaczyńskim i wszystko mu opowiedzieć. Premierowi wciąż było ciężko ale wiedział, że wszystko, co robi robi dla dobra kraju. "Panie prezesie" - zaczął - "doszły mnie słuchy, że... że". "No niechże pan z siebie to wydusi" - żachnął się prezes naszej partii Jarosław Kaczyński. "Doszły mnie słuchy, że ludzie mają nas dość". Prezes, jak to miał w zwyczaju, przeżuł kilka pierwszych słów i odpowiedział: "panie Kazimierzu, i tak wiele wytrzymali".


Bielan&Kamiński (lekko znudzeni)

6 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Ein Reich, Ein Volk, Zwei Kaczoren!!

10:07 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Szacunek, Jarku! Michał Elmerych

10:36 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Panie Jarku! My tutaj w warszawskim fun-club'ie panskiej tworczosci mamy wielka prosbe: niech ze strony Zetki zostanie usuniety link do tego bloga.

Teraz uzasadnienie:
Instytut kontroli mediow, ktory nasi stablizatorzy szykuja zapewne bedzie analizowal strony internetowe mediow "ukladu". Kiedy trafi na strone Radia Zet to i pewnie kliknie w link znajdujacy sie w panskim profilu. I co wtedy?

Odpowiedz nasuwa sie jedna: bedziemy ogladac najpierw panskie przesluchania przed komisja o zwiazki z ukladem, a skonczyc sie moze to nawet zeslaniem do jakiegos obozu pracy czy jeszcze czegos gorszego.

Dlatego w trosce o Pana zdrowie i o nasze niezaspokojone potrzeby czytania wszystkiego co nie jest Kacze prosimy: niech Pan schodzi do podziemia poki jeszcze czas.

A co do bloga. Narod oczekuje chleba i igrzysk. Igrzyska mamy na Wiejskiej, na chleb czekamy tutaj :)

6:03 PM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

Jeśli szanowni czytelnicy odbierają całe te moje bazgroły jako "nie-Kacze", to tym bardziej Oni tak to potraktują. Prawdę mówiąc to samo się tak pisze. Słowa same zmieniają znaczenie. Piszę na przykład: "ludzie pisu to znakomici specjaliści od mów relaksacyjnych", a wychodzi "pisowcy wykazują oznaki pogłębiającej się manii prześladowczej". Jeśli więc dosięgnie mnie palec "sprawiedliwości" liczę na państwa obecność w czasie odwiedzin. klaniam sie. Autor

8:27 PM  
Anonymous Anonimowy said...

"samo sie tak pisze..."no tak, to wszystko przez ta autokorekte;) Jak najbardziej moze Pan na nas liczyc:D

11:47 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Może Pan na nas liczyć

10:34 PM  

Prześlij komentarz

<< Home