W jak kasa
Kto zna bardziej różowe święto niż walentynki, ręka do góry? Tak myślałem, nikt się nie wyrywa. A może święto bardziej skąpane w pieniądzach? Tylko ktoś skrajnie naiwny może przypuszczać, że tu chodzi o miłość w czystej postaci, dzień na rozważania o cudzie istnienia dwojga zakochanych ludzi. Walentynki to jedno z tych świątek, na których zarabia się krocie. To znaczy ten zarabia, kto wstrzeli się w czas i modę.
A to nowa romantyczna komedia, której premiera aż się prosi w lutym, a to zgrabnie wznowione miłosne wiersze znanej poetki, ktoś wyda poradnik miłosny popularnego psychoterapeuty, inny dorzuci nową płytę z czułymi piosenkami i sercem na okładce, radio wezwie słuchaczy do składania życzeń, telewizja zaprosi wróżkę i biznes się kręci. Aż człowiekowi głupio, że się nie daje nabrać.
Walentynki mają tyle wspólnego z miłością co najpopularniejszy w Polsce serial z prawdziwym kinem. Są mdłe, sztuczne i zagrażają zdrowemu rozsądkowi. Zakochani nie potrzebują specjalnej daty w kalendarzu, żeby sobie przypomnieć o istnieniu drugiej połowy. A jeśli tak, powinni się czym prędzej pożegnać. Vinicius de Moraes facet, który dziewięć razy mówił przy ołtarzu "tak" mawiał, że "miłość jest wieczna dopóki trwa". Mało to walentynkowe, ale jakie prawdziwe.
A gdyby tak podejść do walentynek z dystansem, wpisać w wyszukiwarkę to przeklęte hasło i zobaczyć co wyjdzie. Proszę, dwa miliony adresów. Idźmy za pierwszym z brzegu. Co my tu mamy poza wszechobecnym różem? Gotowe esemesy, życzenia, tapety, wierszyki. Od nieskomplikowanych wyznań Kowalskiego - "najlepsze życzenia na walentynki, dla fajnego chłopca od fajnej dziewczynki", po prawdziwie miłosne strofy godne Szekspira - "czy czujesz to co ja, czy znasz me uczucia? Kocham cię na wieki, moje wyrazy współczucia". Humor, widać, także w miłości na niby nie ginie.
Kiedy dłużej pospacerować po tych grafomańskich zakamarkach można nawet znaleźć odpowiedź na pytanie zasadnicze: kto to, do cholery, wymyślił!?! Te walentynki. Oczywiście odpowiedź nie jest podana na tacy. Wręcz, jak to z legendami bywa, piszą, że dokładnie nic nie wiadomo; ona kryje się po prostu za słowem "wariat". Święty Walenty patronuje bowiem nie tylko zakochanym, ale też chorym na epilepsję i choroby nerwowe. I tak już od sześciu wieków.
Swoją drogą ciekwe ile na karku ma noc świętojańska. Przedmiot zabawy podobny do tego z importu - miłość znaczy - ale oprawa i wykonanie znacznie przyjemniejsze. Po pierwsze ani grama różu, po drugie nikt na siłę jej do kalendarza nie wciska, decyduje o tym natura, po ostatnie noc świętojańska jest nasza i nie musimy niczego pożyczać. Przychodzi z 23 na 24 czerwca, jest najkrótszą w roku, wróżby tej magicznej nocy dotyczą przede wszystkim miłości i małżeństwa. Nigdy w takiej zabawie nie uczestniczyłem ale "legenda mówi", że dziewczęta plotą na tę okazję wianki, mocują je do deseczek, w środku stawiają świecę i puszczają na wodę. Jeśli wianek nie utonie, a daj Boże jeszcze wyłowi go ukochany, ślub, seks i szczęśliwe życie trafią się dziewczęciu w tej sekundzie. Proszę, jak niewiele trzeba. Podejrzewam, że na wiankach, deskach, świeczkach i zapałkach nikt jeszcze takich kokosów jak na serduszkach nie zbija. Jeszcze! Chyba, że Zieloni zaczną blokować zaśmiecanie strumyków. W imię miłości do wody, oczywiście.
Cynik Janusz Głowacki twierdzi, że dzięki tysiącom różnych wykształconych kombinatorów (a do takich zaliczam autora walentynek), nie ma tego, co jest, a jest to, czego nie ma. Znaczy się wmawiaja nam, że trzeba koniecznie kochać 14 lutego, choć wiadomo, że miesiącem bardziej sprzyjającym miłości jest maj. Liście na drzewach gwarantują wtedy skuteczniejszą zasłonę pocałunków na ławce w parku.
Myślę sobie, gdyby tak nie być wyrozumiałym dla walentynek, przeciwstawić im miłość w czystej postaci. Zdjąć protezę. Czy wykorzystana już wcześniej sieć jest łaskawa dla miłości? Na to hasło zaświeca się prawie dwa i pół miliona adresów. Pod nimi fraszki (kochanie w pośpiechu, niewarte jest grzechu), aforyzmy (mężczyźni polują, kobiety łowią), nawet Wikipedia się nad miłością pochyla: "miłość jest to uczucie, które przejawia się w relacji do drugiej osoby połączone z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią, czemu może towarzyszyć pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem uczucia". Jest też definicja miłości platonicznej, ale kto by chciał o tym czytać. Niech się tym zajmują walentynkarze.
Ktoś powie, że najłatwiej jest kpić i wykoślawiać, mieć tak popularne święto za nic, drwić z uczuć innych. Ciężko nie jest, odpowiem wtedy, ale celem jest otwarcie oczu ślepcom. Co by było, gdyby nie było walentynek? Nie wierzę, żeby ktoś nie widział pieniędzy leżących na ulicy. Tym bardzej, że różowy rzuca się w oczy.
* tekst ukazał się w lutowym miesięczniku "Dlaczego"
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home