07 stycznia 2006

Przepaść epok

Znalazłem w swoim archiwum ten wpis. Po prawie roku, myślę, warto go przypomnieć.

Anna Wintour i Julia Hartwig. Zabójcza naczelna "Vogue'a" i urocza poetka. Co łączy obie panie? Znajomi, nazwiska znajomych.

Przede mną dwa numery "Wysokich obcasów". Między nimi miesiąc. Na okładce marcowego trzymająca błękitny pled w fioletowo białe plamki Julia Hartwig, na tytułowej stronie numeru kwietniowego uśmiechnięta (chyba szczerze), z plikiem karteczek i ciemnymi okularami, Anna Wintour.

Poetka była żoną Artura Międzyrzeckiego, znała "Chmurę i Topornickiego, czyli Stroińskiego i Gajcego". Wpadła z wierszami do Miłosza. Pracowała z Jerzym Putramentem. Bawiła na przyjęciach z Picassem, Aragonem, Eluardem. Związała się z Ksawerym Pruszyńskim. Dyskutowała ze Słonimskim. Z Tuwimem piła kawę. Z Herbertem mówiła nie tylko o poezji, bo "to nie był temat do gadania". Upajała się rozmową z Jerzym Turowiczem.

Anna Wintour lunch je z Karlem Lagerfeldem z Chanel, kolację z Johem Galliano od Diora. W restauracji wyściskała Andy'ego Warhola, który jednak za jej plecami uznał, że ubiera się fatalnie. Dla przyszłej naczelnej "Vogue'a", gardzącej campbellowską zupą z puszki, to musiała być potwarz.

Co łączy obie panie poza wybitnymi znajomymi? Przepaść epok.

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Tak, Anna Wintour na pewno nie jada zup "Campell". Może nawet nic nie jada sądzac po jej dość mało rzucających się w oczy atrybutach ( tych pierwszorządnych) kobiecości. A propos ciekawych konwersacji to przypominam sobie jeden z felietonów Jerzego Pilcha, w którym pisał o swoim spotkaniu i ogólnej fascynacji osobą Jerzego Turowicza. I tu problem, bo nie pamiętam tej anegdoty dosłownie, ale ona jest w książce "Bezpowrotnie utracona leworęczność", więc nie chcę niczego przekręcać, tylko odsyłam do źródła.

8:14 PM  

Prześlij komentarz

<< Home