10 stycznia 2006

Goebbels byłby dumny

Zaraz zacznę, jeszcze moment, odrobina cierpliwości. Miles właśnie zbliża się do sześciu minut i czternastu sekund tego utworu. On i zespół już wiedzą, że za chwilę, na im tylko wiadomy znak, perkusista uderzy mocniej w bęben, a Mistrz zadmie silniej w ustnik. Teraz! Cisza. Powoli wracają. Gitary prawie nie słychać ani przed, ani po kulminacji. To "Time after time" według Miles'a Davis'a z albumu "Live around the world". Najpiękniejsza dziesięciominutowa uczta na jakiej byłem.

I tyle byłoby tej radości. Miles dmie w trąbkę za moimi plecami dla równowagi; brzydzę się bowiem bohaterami, o których chcę pisać. Są bezczelni, durno dumni, zaślepieni, głusi, niebezpieczni. Sprawia im (i tylko im) dziką rozkosz pławienie się we własnych kłamstwach. Są mistrzami tej dysypliny: "rozpowszechniania (czasem przedstawianych jednostronnie lub nawet całkowicie fałszywych) informacji celem przekonania do czegoś odbiorców". Czyli? "Sztuki zmuszania ludzi do robienia tego, czego by nie robili, gdyby dysponowali wszystkimi danymi dotyczącymi sytuacji". Albo jeszcze inaczej: "prania mózgów, którego celem jest transformacja przeciwnika w sprzymierzeńca". Tak, to jest propaganda. Ona żyje w kulturze światowej od prawie czterech wieków. Miała swoich fatalnych mistrzów, których nazwisk strach przypominać. W Polsce, mam wrażenie, propaganda zyskała właśnie nowych bezkrytycznych uczniów.

Ktoś kiedyś przebąkiwał, że mam skłonności masochistyczne. Pamiętam, że to się odnosiło do uwielbienia smutku, ale chyba zboczenie się powiększa. Zmarnowałem pół godziny z sobotniego wieczoru na podglądanie publicznej spowiedzi dwóch panów i księdza w telewizji Trwam. Choć słów "ksiądz" i "telewizja" użyłem mocno na wyrost. W bladym studiu, przy bladym świetle, siedziała grupa bladych twarzy. Jedyny kolor jaki rzucił mi się w oczy, to jaskrawo-niebieski, w jakim był szal oplatający całkiem zgrabne, jak na Toruń, plecy nieznanej mi dotąd wokalistki. Kiedy panowie Kaczyński (co za różnica który) i Wasserman chcieli przełknąć ślinę, ona służyła za pozytywkę z kolędami.

Dowiedziałem się, że "w panu prezesie nadzieja", że "będzie jeszcze lepiej", że "długa droga przed nami ale warto", że "wreszcie będzie normalnie", że "mamy plan", że "państwo to Kościół", a "nawrócenie zbłądzonych stoi za rogiem".
Podejrzewam, że po morfinie można tego słuchać bez nerwów. Poza tym nikt nie przerywa, nic nie dudni w podkładzie, a kiedy nadchodzi czas pytania słychać coś w stylu: "co jeszcze chciałby pan dodać, panie prezesie". W takich laboratoryjnych warunkach można być mistrzem propagandy. I oni są.

Ludzie, których jakiś upiór wybrał do rządzenia tym krajem wolą permanentne konferencje prasowe od rozmów w studio, bo się boją. Boją się pytań o sens ich słów, o to, co się za nimi kryje. Boją się, że ktoś wreszcie powie im: stop! Że odbiorcy zobaczą jak po wyciśnięciu półgodzinego monologu premiera czy innego prezesa nie zostaje nic. Żadnego sensu. Kto się jednak dokładnie przyjży zauważy walające się tu i ówdzie stereotypy, mity, plotki i kamuflaż, czyli naboje do broni jaką jest propaganda.

Drogi rządzie, Joseph Goebbels byłby z twoich sztuczek dumny. Lubił mówić, że "kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą". Mnie pociesza inne jego ulubione powiedzenie, że "pewnego dnia kłamstwa zawalą się pod własnym ciężarem, a prawda powstanie". Naiwnie ale wierzę w to.

15 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Mowia, ze "klamstwo obiegnie caly swiat, zanim prawda zalozy buty".

Mozna oszukiwac siebie samego, a takze karmic klamstwami innych,ale predzej czy pozniej klamstwo wyjdzie na swiatlo dzienne.

Ja rowniez w to wierze.Oby prawda powstala...

pozdrawiam

10:05 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Zastanawiam sie od dluzszego czasu: czy to JKaczynski jest tak sprytny czy ten narod tak glupi...

Niestety juz nie widmo, ale sam Kaczyzm wisi nad Polska. Moze wspolnymi silami wszystkich Polakow uda sie nam je przepedzic. Oby jak najszybciej.

Czego i sobie i wszystkim nie-moherowym Polakom zycze. Moherowym z reszta tez :)

9:51 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Ta polityka jest w jamiś sensie przewrotna. Z ciekawością obserwuję co jeszcze się zdarzy. Napierw Zyta Gilowska była czołą postacią PO, potem gwałtownie z niej zniknęła, by wrócić i odebrać nominację ,z różami w naprawdę pięknym kolorze, na min. finansów, prof. Religa cedował swoje głosy na Donalda Tuska, by w końcu znaleźć się w rządzie jego politycznego oponenta. A Donald Tusk znów powrócił do takiego może nie miękkiego, ale mało stanowczego wizerunku. On nie jest graczem politycznym jak Jarosław Kaczyński, cokolwiek by o jego grach mówić. A Tuski nie powienien pozwolić, by mu tę Platformę "rozebrali". Teraz ruch należy do niego. Ruch nawet w sensie bycia/zaczęcia być mocniejszym leaderem. To mu się przyda w następnych wyborach prezydenckich. jeśli wystartuje. Pozdrawiam.

7:44 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Się zgodzę z mewą :-). Też to tak widzę. Ale w następnych wyborach prezydenckich to nie Tusk będzie startować. Już raczej Rokita. Albo Komorowski.
A skoro już mowa o Kaczyzmie. Wolę Kaczyzm od lewizny, którą raczyło nas "ezelde" (wymowa oryginalna bodajże Bogdana Pęka z czasów, gdy jeszcze był w PSL) do spółki z jakimiś szemranymi gośćmi typu Łapiński & Co.
Myślę, że co jakiś czas trzeba mówić wyraźnie, że ze sztuczek sld nawet goebbels nie byłby dumny, bo one się tylko - uczciwszy uszy - do pierdla nadają.
ps. z małej litery - intencjonalnie

8:03 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Dwie refleksje:
1. PiS od dawna robi wyłącznie "dobre wrażenie" *). Wszystko jest obliczone na poklask, na wzrost poparcia w sondażach. Efekt ma być jeden - więcej władzy. I to się jak na razie znakomicie udaje. "Fajnego mamy premiera", "wreszcie coś się dzieje", "ten Ziobro zrobi porządek" - słychać w tramwajach i kolejkach do sklepowej kasy. Ale pewnego dnia ludzie zapytają - "no dobrze, ale czy wy coś dla nas zrobiliście?". No i poparcie zacznie spadać. Przypominam, że Miller miał na starcie dużo więcej, a Lech Kaczyński po trzech latach rządów w Warszawie przegrał tu wybory prezydenckie z kretesem.

2. Kaczyńscy zawsze ostro kombinowali i próbowali oszukać wszystkich. I zawsze wszyscy zwracali się przeciwko nim. Ale kto by pomyślał, że stanie się to już po dwóch miesiącach? Chyba ten Jarosław wcale nie jest taki znowu genialny. A poza tym - kto mieczem wojuje, od miecza ginie - mówi mądrość ludowa.

*) Słów "dobre wrażenie" używam oczywiście w znaczeniu "udany efekt propagandowy, powodujący aprobatę w oczach wyborców".

8:09 PM  
Anonymous Anonimowy said...

PSV lub też po prostu Piotrze:). Myślę albo też gdzieś przeczytałam:),że Jan Rokita lubi władzę sensu stricte. I on celował w fotel premiera, bo u nas prezydent to tylko, jak kiedyś napisał Maciej Rybiński, taka girlanda czyli nie ma dużej władzy wykonawczej, choć spore pole politycznego manewru posiada. Chyba:). Komorowski? Hmm...no może jest bardziej zdecydowany niż Tusk. Nie taki "spiarowany" (od public relations:), ale na razie stanowi na tyle ten drugi garnitur polityczny, że nie myślę o nim jako o kandydacie, choć może się nim stać. Któż to wie? Ale jak się da przerobić specom od wizerunki to może stracić na naturalności. Donald Tusk musi dojrzeć, ale nie siedząc tylko działając i walcząc o PO. Jeśli mu się uda to będzie mieć niezły trening w boju o pierwszy fotel. Główny kontrkandydat może pozostać ten sam.

10:38 PM  
Blogger Jarosław Kuźniar said...

Robią tu Państwo całkiem niezłe forum dyskusyjne. Pomyślę nad podziałem tematów na jakieś sympatyczne podgrupy. Przegonimy gazetę.pl. Generalnie widzę, że wskaźnik "czytelnictwa jawnego" rośnie. Oczywiście, że cieszy to Autora, ale jednocześnie zdaje on sobie sprawę, że wszystko jest do czasu. Czasu aż rządzący nami współczesnie nie zaczną mieszać przy internecie. Wtedy na pewno pan Adrian, bez dwóch zdań pan Sławek, od czasu do czasu pani Mewa i bardzo sporadycznie pan Piotr, mogą mieć kłopoty - z wyrokiem włącznie. Mnie się polski kingsize nie podoba. Ja się go zwyczajnie boję. Zaraz, czy my jesteśmy na antenie? Nie. Piotr pisze, że "woli kaczyzm od lewizny". Ja nie lubię skrajności, choć sam jest człowiekiem skrajnym. Wolałbym, żeby moim krajem rządzili ludzie opanowani, zrównoważeni, przewidywalni i choć odrobinę mądrzy. Takich ludzi u władzy nie widzę, i to nie dlatego, że są tak mali, czytaj niscy. Widzę za to potworny zaścianek. Czuję, że jeszcze chwila i obudzimy się w państwie policyjnym.

11:10 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Panią Mewę jak zamkną to im wyfrunie:).Ciągle twierdzę, że przed dużym wyzwaniem stoi Donald Tusk, żeby być na czele skonsolidowanej, silnej opozycji. Hm...byłoby dobrze jeszcze dodać opozycji odważnej, która na złość nie przegłosowuje becikowego bez ogladania się na budżet państwa i ta irracjonalność tego gestu! Trzeba dać wędkę (pracę), a nie ryby (pieniądze). Banał. Oczywiście zachowując jakieś dotacje dla ludzi naprawdę potrzebujących. To była następna przewrotność polityki. Liberalna PO głosuje za ustawą, którą nawet w całości nie akceptował - w jakimś tam sensie pro-socjalny PiS. A forum gazety.pl w sensie merytorycznym (a to się liczy!)może już przegoniliśmy:))) Niech oni doszlusowują do nas. Dobrego week-endu.

12:27 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Właśnie wysłuchałam kawałek wywiadu Teresy Torańskiej z Donaldem Tuskiem. Wywiad i Tusk w porządku.Ładnie tłumaczył historyczny dramat ludzi mieszkających w Gdańsku. Donald jest normalny. Dziś doszłam do wniosku, że powinien być stanowczy, ale w swoim stylu bez silnej gestykulacji, artykulacji i czego tam jeszcze wymagają spin doktorzy. A my - wyborcy powinnismy się nauczyć, że głosujemy na zwykłych ludzi a nie na nasze wyobrażenia czy usilne oczekiwania ( nie w sensie programu oczywiście)lub też na to, co nam chcą wcisnąć spece od politycznego marketingu. To jest działanie na dwa fronty. Wmawia się ludziom,że takie a takie cechy są dobre, kandydatom,że tym cechom powinni sprostać, a gdzie prawda i naturalność? Dobra była anegdota Tuska o tym jak grał w piłkę nożną już w momencie, kiedy wiedziano, że będzie prezydentem i nikt go nie faulował. Bieg koło zawodników jak koło jakiś pali, strzelał gola i na koniec łapał się za głowę, że do diabła nikt mu w tym wbiciu gola nie przeszkadzał:)- cholernie upokarzająca sprawa - skonstatował. No, dziś ma przeszkody do pokonania w polityce. Dobra zaprawa do następnej walki o fotel prezydenta, o który - jak powiedział spokojnie - będzie się ubiegał. A "polityczny gol" strzelony po przeszkodach będzie smakował lepiej, bo Donald Tusk miał w sumie spore poparcie mediów, może nawet zbyt nachalnie wyrażane, a ludzie głosowali na PiS nie tylko z braku poczucia bezpieczeństwa czy biedy, ale także, może z przekory?

12:38 PM  
Anonymous Anonimowy said...

"kiedy wiedziano, że będzie kandydował na prezydenta" - tam ma być, a nie że wiedziano, że będzie prezydentem. To nie znaczy, że kiedyś nie będzie:)))))

12:46 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Panie Jarku, spokojnie. Ten nasz kraj od dawna nie miał dobrej władzy - więc i Kaczki jakoś przeżyjemy. A do naszej krytyki na tych łamach raczej się nie doczepią - bo "ciemny lud" jej nie czyta, więc nie zagrażamy ich władzy.

4:28 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Hm...przemknął mi kiedyś na onecie tytuł bloga: "Zapiski". Inni też biorą tę nazwę:), ale rzeczywiście u Pana nie o nazwę chodzi tylko o taki a nie inny charakter felietonów. Wszystko jest dobre byle nie to słowo "blog", choć ono samo może stać się/staje się nazwą miejsca (internet), gdzie uprawia się jakiś tam rodzaj literacki, ale nie musi narzucać stylu pisania (często bezwładnego)i dobrze, że tego nie robi. A same "Zapisku..."Eco tak sobie przez gęstą mgłę przypominam, tylko mnie utkwiła nazwa "pudełko od zapałek" (sama nieraz coś ważnego zapisuję spontaniecznie na chuteczce higienicznej, mało nośna nazwa:))) i nie czytałam tego ja, ale ktoś to czytał na głos na jakiś zajęciach na studiach i było coś o bibliotece, ale również nie wiem co:))))

8:40 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Troszke sie nad tym zastanowilem i faktycznie zaczynam sie obawiac pisania komentarzy na tym blogu.

Byc moze to wlasnie na mnie pan Wassermann (ten od wanny) szuka w archiwach kwitow. Teczki nie mam, bo jestem troszke za mlody, ale kto wie co da sie zrobic ;)

Co do roli Donalda Tuska - popieralem go w wyborach, ale widze teraz ze kompletnie nie radzi sobie z porazka. Z reszta prezydentura byla naprawde na wyciagniecie reki. Nie rozumiem czemu w sztabie PO nie bylo kogos sensowanego od PR.

Dlatego tez mysle, ze Donald Tusk musi sie najpierw otrzasnac z porazki (a czas najwyzszy) i wtedy zajac sie konsolidowaniem opozycji. I wreszcie zaczac wykorzystywac srodki masowego przekazu tak jak to robi JKaczynski.

No i zycze wszystkim, aby ew. powtorzone wybory PiS przegral. I wtedy chyba padne ze smiechu :)

9:36 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Po porażce Donald Tusk już się może otrząsnął. Niech lepiej PO nie wchodzi w żadne koalicje z PiS. Niech będzie solidną opozycją. Nie chcę nawet myśleć co by było jakby doszło to takiej współpracy. Zaraz zaczęłyby się kłótnie i trwające w nieskończoność presonalne roszady. Nie udało się na początku to już lepiej dać sobie spokój.Na nowe wybory niewiele osób pójdzie, żadna z partii nie uzyska większości i znowu będzie pat i pieniądze wrzucone w błoto. Dlaczego politycy nie przeforsują ustaw zmniejszających koszty pracy? Co decyduje o tym, że w służbie zdrowia nie ma pieniędzy, ale ci, którzy kierują funduszami zarabiają bardzo dobrze? I dlaczego prawdziwa uczciwość jest rzadko forowana, a na spryt i cwaniactwo przymyka się oczy?

12:29 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Masz w pełni rację! Ale to "jak na Toruń"...

11:22 PM  

Prześlij komentarz

<< Home