Donald w krainie róż(u)
Przesyt nigdy nie jest dobry. Pół biedy, kiedy zaczyna boleć głowa, gorzej kiedy nagle robi się nudno. Bywa, że do nagłego zginania się w pół i ucieczki w ustronne miejsce trzeba się przyzwyczaić ale po co? Mnie już bolą plecy. Być może przesadzam ale nie chciałbym za rok, dwa, cztery wściekać się, że dałem się uwieść.
Pierwsze dni pracy nowego premiera są wyjątkowo lukrowane. Nawet za granicą to widzą: „Rząd Tuska mnoży sprzeczne obietnice: obniżkę podatków i jednocześnie wzrost płac nauczycieli oraz pracowników służby zdrowia” – napisał francuski "Le Figaro". Kampania wyborcza jeszcze się nie skończyła, albo – co gorsza – właśnie się zaczęła.
Gołym okiem widać, że Tusk uwielbia róż. O ile Kaczyński miał w swojej palecie jedynie biały i czarny, to nowy szef rządu pokochał odcienie czerwieni. Mówi zbyt pięknie i zbyt długo. Cukier kapie zewsząd. Rozlewa się szerokim strumieniem zarówno z sejmowej mównicy, jak i z mediów. Czas przykręcić kurek z obietnicami. Być może norwidowskie „wolni ludzie, tworzyć czas“ lepiej zastąpić hasłem: do roboty.
Wśród opowiadań Mrożka jest ciekawa wersja „Czerwonego kapturka“. Już kiedy szedł on przez las był bardzo znudzony. Znał przecież dalszy ciąg bajki; wciąż to samo i tak samo. Ale na miejscu okazało się, że historia ułożyła się inaczej – babcia nie została pożarta przez wilka i z wielkim zainteresowaniem zabrała się za przeglądanie koszyka Kapturka. Kapturek zrozumiał, że prawdziwa nuda dopiero wtedy się zaczęła.
Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN 24.