31 sierpnia 2007



Dzień dobry po wakacjach.
Dziękuję Czytelnikom za pamięć i listy
Czas ruszać do pracy, to znaczy zrozumieć o co chodzi
To może trochę potrwać
Kłaniam się

19 sierpnia 2007

Do zobaczenia... za jakiś czas

07 sierpnia 2007

Niepotrzebne skreślić

Przekonywał mnie kiedyś kolega jak cudnie się żyje w trójkącie. Dwie kobiety i facet, żadnych zobowiązań, czysta przyjemność. Nie przekonał. Czas pokazał, że nawet kiedy trzech panów próbuje sił w jednym związku to kończy się boleśnie. O podobnym współżyciu pań pod jednym dachem mam za mało danych.

Głupio napisałem. Obrażam ludzi żyjących w związkach. To coś, co połączyło Kaczyńskiego, Giertycha i Leppera było czystą perwersją polityczną. Równie dobrze koalicję mogliby zawiązać Korwin-Mikke, Wrzodak i mniejszość niemiecka. Byłby to romans równie trwały i równie korzystny dla Polski.

Poseł Suski przekonuje, że z rozpadem PiS-LiSu jest jak z rozwodem w małżeństwie: kłótnie mogą się skończyć szczęśliwym powrotem do sytuacji sprzed rozkładu pożycia. Na razie nic tego wprawdzie nie zapowiada ale słynna trójka już nie raz udowodniła, że jest w stanie zdjąć z siebie nawet najgrubszą warstwę łajna.

Andrzej Lepper żali się Jackowi Żakowskiemu w POLITYCE, że "mimo wszystko myślał, że oni (Kaczyńscy) są ludźmi". A tymczasem to są „potwory polityczne”. Żal z powodu odrzuconej miłości? Być może. Najsmutniejsze jest to, że bywają chwile kiedy cenimy Leppera, że tak sobie pogrywa z Jarosławem Kaczyńskim. Bijemy brawo człowiekowi, którego swego czasu Monika Olejnik nie zapraszała do studia. Czekamy na jego konferencje, podstawiamy mikrofony w każdym miejscu, w którym się pojawi. A nuż rzuci nowe hasło, które ładnie skomponuje się z nazwiskiem rodziny rządzącej. Nic z tego nie wyniknie, ale będzie strasznie… śmiesznie.

Nikt nie wie ile jeszcze ten rozwód*, separacja*, kłótnia*, bezcelowe bicie piany* potrwa. Pewne jest, że każda kombinacja z naturą kończy się źle dla kombinatorów.


* niepotrzebne skreślić

01 sierpnia 2007

Brak odpływu

Mistrz radia, Andrzej Woyciechowski mówił, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Od dwóch tygodni pławimy się w morzu takich. Mam wrażenie, że politycy pokonali nawet siły natury – trwa permanentny przypływ, odpływ zaniknął. Z szacunku dla Czytelników i z autoszacunku nie chcę nawet próbować zrozumieć kto i w co gra.

W normalnym świecie zdrada jest tak bolesna, że nikt, kto ma honor nie odważy się czekać na kolejną w tym samym związku. Ale świat polityki po pierwsze nie jest normalny, po drugie cierpi na deficyt honoru. Ciągłe pytanie o datę wyborów jest co najmniej żenujące. Najgorsze, że media w tym zalewie głupoty tracą poczucie ważności spraw.

Odszedł Bergman, odszedł Antonioni. Usnęli dzień po dniu. Ojciec odszedł spokojnie i łagodnie – mówi Eva Bergman. Czy ktoś ich zastąpi? Nie, przyjdą (już przyszli) inni, zrobią inne kino. Życie wygra ze śmiercią. Krytycy wspominają, że Bergman robił z kina konfesjonał, spowiadał się widzom ze swoich ułomności. Czekał na rozgrzeszenie i dawał je zarazem.

Dystansu znanego z wielkiego kina brakuje współczesnym mediom. Oczywiście trzeba znać skalę, ale mimo wszystko zbyt łatwo dajemy się wciągać w złą zabawę. Dajemy się wodzić za nos ludziom, których widoku powinniśmy oszczędzić naszym widzom. Im szybciej, tym lepiej. Dla wszystkich.