30 kwietnia 2007



Nie tylko Monciak i Krupówki.
Warto czasem - także w majowy weekend - zerkać za kurtynę miast.
Dobrego wypoczynku Państwu życzę.
I znikam do pracy...

24 kwietnia 2007

Trzeci bliźniak

Oszczędzajmy premiera! Troska nie schodzi ostatnio z jego czoła. Twarz nie pamięta uśmiechu. EURO tylko na chwilę wygięło mu usta w geście radości. Zabawę błyskawicznie ucięła decyzja Jurka.

Wprawdzie jeden Jurek rozpadu nie czyni, ale w komplecie z Zawiszą, Piłką, Kłeczkiem i Bartyzel (chyba nikogo nie pominąłem) stwarzają jakiś tam problem. Dotychczasowy monolit może nie pęka, ale kilka rys widać. Pytanie czy to jest problem marszałka, czy mamy problem z premierem.

Parafrazując słowa szefa rządu z „Dziennika“, skoro „państwo nie jest instrumentem zbawienia“ (ogółu – jak rozumiem), Jarosław Kaczyński nie ma obowiązku być zbawicielem Marka Jurka. Ale skoro tolerował jego skrajność przez długi czas, nie powinien chyba być zdziwiony rozstaniem. Tylko czego zabrakło? Stanowczości premierowi, czy uległości marszałkowi?

Prezydent, który po miesiącach milczenia wreszcie udzielił wywiadu (radiowego na razie) Monice Olejnik zachwala brata, że to wielkoduszny człowiek jest. I wszystko wyjaśnia – z Jurkiem nie można pogadać, bo „jak się zaczyna dyskusję o pewnych sprawach, to w tym samym momencie się ona kończy“.

Można oczywiście zrobić zrzutkę na lustro dla braci Kaczyńskich, ale może wystarczy stwierdzenie, że trafił swój na swego.

18 kwietnia 2007

"Całujcie, pajace"

Wszystko ma swoje granice. Nie można być zbyt krytycznym, bo się krytyka zamieni w krytykanctwo. Nie można być zbyt pobłażliwym, bo się zagłaska na śmierć. A patrząc praktycznie - nie uda się przecież więcej wlać do dzbana, który mieści dwa litry. Podobnie jak nie udźwignie więcej niż tonę stal, która utrzymuje ciężar do 1000 kilogramów. A jednak.

Moje powyższe założenia to oczywiście czysta teoria ale – zakładam – przynajmniej praw fizyki nie da się oszukać. Wiele grup społecznych w Polsce jest przyzwyczajanych od półtora roku, że niemożliwe jest możliwe. Bo władza tak chce i już. Skończyły się czasy – jak dobrze rozumiem filozofię IV RP – świętych krów. Nad adwokatami, lekarzami, naukowcami zdjęty został parasol ochronny. Bywało, że byli poniżani, ale to ludzie, też (a może przede wszystkim) mają swoją wytrzymałość.

Profesorom nie udało się przekonać prezydenta, żeby – jeśli już musi – lustrował ich w inny sposób. Nie wszyscy się jednak poddali. Profesor Jan Turulski z Instytutu Chemii Uniwersytetu w Białymstoku oświadczenie przesłał rektorowi. Wyznał w nim, że nie współpracował z tajnymi służbami PRL. Zrobił nawet więcej, na całej stronie, na ukos, zaapelował tymi słowy: „pocałujcie mnie w dupę, pajace!„

Widać, profesor Turulski wierzy, że najlepsze są rozwiązania najprostsze.

10 kwietnia 2007



Przedwiosenna perspektywa spod Wielkiej Sowy...
Jeszcze zieleń nie ta, jeszcze kolory mdłe...
Ale ponoć już za rogiem czeka świeżość...

03 kwietnia 2007

Wiek pokory

Nie jest sztuką obrazić się za obrazę. Wyzwaniem jest zlekceważyć inwektywy. Wiem, że to się ładnie pisze, zdecydowanie trudniej wykonuje, ale w końcu od czegoś się jest głową państwa.

Po raz kolejny zachodnia prasa obraziła rodzinę rządzącą w Polsce. I to nie niemiecki brukowiec ale belgijskie prestiżowe pismo dla elit. Wiemy z doświadczenia, że bracia Kaczyńscy elit nie uznają, powinni więc tekst zignorować. Nawet jeśli taka była ich cicha wola, wyćwiczeni urzędnicy błyskawicznie pouczyli dziennikarzy w Brukseli czym jest współczesny żurnalizm.

Nie wierzę, żeby bracia mieli coś przeciw oburzeniu dyplomatów. Wśród wielu rzeczy, których nienawidzą zawsze na pierwszej linii stoi krytyka – słuszna czy nie, to bez znaczenia: jest zakazana. Zachodni dziennikarze może nie są oryginalni, uczepili się metafory kartoflanej, ale i tak są dalecy w ocenach od klasyka współczesnej myśli politycznej Józefa Oleksego.

Zresztą to nie jest problem epitetu. To problem szacunku dla władzy i jej znaczenia w świecie. Przeciwnicy rodziny rządzącej nie mają złudzeń: bracia są tak nieufni, zacietrzewieni i podejrzliwi, że sami się proszą o takie teksty. Zachowują się tak, jakby nie byli przygotowani na zwycięstwo. Język walki jest oczywisty w kampanii wyborczej, potem powinien zamienić się w dialog. Tego u nas nie ma.

Poczucie wyobcowania, połączone z brakiem dystansu do siebie, zdaje się, zmusza braci Kaczyńskich do szukania innych sposobów na zdobycie posłuchu i szacunku. Nie wiedziałem wczoraj czy bardziej mi wstyd, czy bardziej mnie to wścieka kiedy Lech Kaczyński mówił w Watykanie: „padły daty (beatyfikacji JP II), mogę powiedzieć, że to będzie za kadencji obecnego prezydenta RP“.

Mam nadzieję, że pokora przychodzi z wiekiem. Na razie Polska ma bardzo młodego prezydenta.

02 kwietnia 2007



...lubię kiedy więcej widać ze środka, niż z zewnątrz...